BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

niedziela, 14 grudnia 2008

Ekspozycja

Chciałem w swoim Atelier umieścić rysunki modeli z czasów przed Akademią. Ale przeszukując wszystkie teczki przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu je podarłem i wyrzuciłem.

Zrobiłem to, bo te prace były stare. Były pewnym krokiem, a nie produktem. Zajmowały przestrzeń. Pamiętam każdą z osobna, więc po co mi je trzymać? Podarłem, wyrzuciłem. Jak na ironię wiele z nich było plastycznie o wiele lepszych niż to, co teraz robię. Czy raczej to, co mógłbym robić, gdybym rysował, gdyż od wakacji narysowałem tylko jedną postać 1:1 i kilka plansz komiksowych.

Czy powinno wyrzucać się stare prace? Bacon malował, gdy był w moim wieku. Załamany niepowodzeniami, dorabiając jako dekorator wnętrz, zniszczył wreszcie prawie cały swój dorobek, by dopiero w wieku trzydziestu paru lat wejść na drogę, która uczyniła go jednym z najważniejszych malarzy poprzedniego stulecia. Beksiński przed przeprowadzką z Sanoka do Warszawy w latach 70. spalił swoje nieudane i niedokończone prace.

Zdjęcie autorstwa Zdzisława Beksińskiego z albumu Beksiński 2 (Bosz, 2002)

Wybieranie przez autora prac nadających się do pokazania jest elementem kreacji. Tak jak dziennikarz przepisuje nagrany z kimś wywiad właściwie od nowa, by wypowiedzi interlokutora miały właściwy sens i brzmienie, tak twórca przebiera w niewydanych pracach, by to, co po nim zostanie było pewną spójną wypowiedzią. Ale dorobek twórczy nie jest jednym zdaniem. To jest cały światopogląd. Jak mamy zrozumieć puentę, jeśli nie znamy początku dowcipu? Z drugiej strony - żeby dowcip był śmieszny, musi mieć odpowiedni rytm. Trzeba okroić go z elementów zbędnych.

Są twórcy, których każda praca jest zamkniętą całością. James Cameron nakręcił Obcego II i Titanic. Czy warto szukać wspólnych mianowników między tymi dwoma filmami? Czy warto zastanawiać się, czy jakaś trauma w dzieciństwie reżysera spowodowała, że nakręcił horror z dziwnym stworem, a potem film katastroficzny? Chyba nie.

Są też twórcy, którzy właściwie przez całe życie tworzą jedną pracę. Kundera wyznał kiedyś, że napisał w życiu tylko jedną powieść, a reszta to wariacje. W tej wypowiedzi tkwi najistotniejsza cecha pewnej grupy twórców, których życie nierozłączne jest z tym, co produkują, a sama ich twórczość jest następstwem kroków na jednej ścieżce. Spójrzmy na Gombrowicza i Hłaskę, na Tarra i Tarkowskiego, na Różewicza i Grassa. Każda strona maszynopisu przez nich wyrzucona jest dla nas stratą. Bo tu nie chodzi o poszczególne dzieła.

Ich życie jest ich dziełem.

Oni są autorem i tworzywem zarazem. Ich życia prywatne są piekłem. Obce kobiety marzą o przygodzie z takimi ludźmi, ich żony z kolei cierpią.

Żałuję, że zniszczyłem kilka lat wart swojej pracy. Była momentami kiepska, momentami wcale nie taka zła. Ale nie to jest istotne. Tłumaczyła. Była wglądem. Nie we mnie, jako osobę, bo ja jako osoba dla siebie samego jestem zupełnie nieistotny i gdybym wpadł jutro pod ciężarówkę nie byłoby w tym nic strasznego. Ale była wglądem we mnie jako twór. Literacki. Plastyczny. A że jestem podobny do innych takich tworów, była wglądem w nas. Była katalogiem wystawy, pomagającą widzowi odnaleźć się w sali pełnej dziwów.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja generalnie trzymam wszystko i - co pewnie odkrywcze jest niezbyt - dostrzegam "więcej" w dawnym sobie i we wcześniejszych swoich pracach.

Podła kolej rzeczy.

Daniel Chmielewski pisze...

Bo im bardziej człowiek nieświadomy, na tym więcej może sobie pozwolić. Niewątpliwie nasze młodzikowe prace są szczersze.

Nie ma jednak co narzekać - ręka z czasem pewniejsza, tłumy się do Ciebie na miejskich skwerach garną, następcą Śledzia Cię na forum Gildii obwołują!

A że nad każdą kreską zastanawiamy się dwa razy, zamiast od razu ją stawiać - cóż, dorosłość to nie piaskownica, niezależnie czy chodzi o samodzielne płacenie rachunków, czy rysowanie komiksów.

Ale co sobie ponarzekamy, to nasze!

Anonimowy pisze...

Obcego to nakręcił Ridley Scott akurat.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

Tylko pierwszego, akurat.

Daniel Chmielewski pisze...

Słusznie, słusznie, już zmieniłem. Dziękuję za wytknięcie nieścisłości.