BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

wtorek, 28 stycznia 2014

"Zakład" Pawła Timofiejuka i Daniela Chmielewskiego - krótka forma komiksowa

Za kilka dni wracam po urlopie wychowawczym do biura, gdzie w oczekiwaniu na premierę Podglądu i Zapętlenia będę odbierał telefony od klientów (ha, właśnie że nie! W trakcie pisania tego wpisu dostałem telefon z pracy, że awansem równoległym dostaję posadę bardziej mi odpowiadającą!). Może kiedyś rozwinę temat urlopu wychowawczego tu na blogu, ale uważam, że oczyszczenie wspólnego konta z pieniędzy, bym mógł przez prawie rok siedzieć z córką, wychowywać ją i od niej się uczyć, było warte każdego grosza. Nasze (Olgi i moje) życie rodzinne rozkwitło, życie intelektualne wróciło na właściwe tory, a żadne premie i pochwały od szefów nie są warte tyle, ile doświadczanie życia z perspektywy rozwijającego się małego człowieka. Postulowałbym obowiązkowy urlop wychowawczy dla facetów, gdyby nie fakt, że większość rodzin żyje w schematach mentalnych, z powodu których takie rozwiązanie nie przyniosłoby nikomu korzyści ani satysfakcji (znajome matki z korporacji zbyt często, gdy szedłem na wychowawczy, mówiły: "Mój chłop nie potrafiłby się zająć dzieckiem przez weekend". Świetnie.).

***

Czas znów zajrzeć do archiwum komiksów opublikowanych, a właściwie niedostępnych. Skoro mój wychowawczy trwał 10 miesięcy, to pokażę Wam komiks, nad którym też pracowałem 10 miesięcy.

W kwietniu 2008 roku, czyli wkrótce po premierze mojego debiutanckiego albumu, mój ówczesny wydawca, Paweł Timofiejuk, zapytał, czy nie zilustrowałbym komiksu do jego scenariusza. Przez prawie rok zastanawiałem się jak to ugryźć; szkicowałem i obmyślałem. Można o całym tym procesie przeczytać we wpisie z roku 2009. Sam komiks pt. Zakład został opublikowany z czwartym numerze Ziniola i miał premierę na Komiksowej Warszawie we wspomnianym roku 2009.

Istotne informacje, których nie zawarłem w tamtym wpisie:

Scenariusz rozpisany był na 6 stron. Miała to być jedna z wielu nowelek dotyczących seksualności na podstawie autobiograficznych doświadczeń autora. Były plany, bym zilustrował jeszcze kilka i byśmy to wydali, ale jak zawsze, rozmyły się w gąszczu innych projektów.

Uznałem, że sześciostronicowy komiks będzie tylko wulgarną scenką bez głębi i nie odda sprawiedliwości esencji historii. Zainspirowany trybem pracy Wojtka Stefańca, rozciągnąłem temat do osiemnastu stron, by zyskał potrzebną przestrzeń. Wyrzuciłem z 1/3 zbędnych dialogów i monologów (wczoraj przeczytałem Noir Wojtka i Łukasza Bogacza i najchętniej korektorem wymazałbym 80 procent zbędnego, charakterystycznego dla komiksu, pompatycznego, nieodpowiadającego rzeczywistości i banalizującego historię monologu wewnętrznego). Skupiłem się na rozbiorze gramatycznym chwili. I choć, podświadomie, czas jako zjawisko obiektywne i subiektywne interesował mnie już długo, to dopiero od tego momentu świadomie zacząłem szukać narzędzi do jego właściwej analizy w medium komiksowym. 

Zdecydowałem się na skorzystaniu z fascynacji filmami Beli Tarra: na komponowaniu długimi ujęciami, na mikro-ruchach kamery i na skupieniu się na geście. Odszedłem też od czerni i bieli w stylu undergroundowym do szarości, by móc wydobywać więcej głębi z przestrzeni i z rysów twarzy. Ograniczyłem przestrzeń do tego, co jest potrzebne w danym ujęciu.

Jedną z moich ulubionych rozkładówek w tym komiksie i w ogóle w mojej twórczości to jest gra w billarda, z podziałem na obiektywny rzut kamery i na cztery kamery subiektywne odpowiadające konkretnym bohaterom. Da się odpowiednio wszystkie te momenty ustawić w porządku chronologicznym, ale istotniejsza jest możliwość bardzo subtelnego ukazania relacji między znajomymi. 


Dorzuciłem też trochę symboliki antycypującej wielkie wydarzenie, które z kolei montażowo wykroiłem, bo nie jest to komiks pornograficzny. Po raz pierwszy zastosowałem też geometryczne schematy np. architektury nakładane na rysunek (wyjście z MDKu), bo bardzo lubię łączenie zdjęć i abstrakcyjnych kształtów w projektowaniu graficznym.

Czy jestem z perspektywy czasu zadowolony? Dopiero szukałem optymalnego sposobu kalkowania (wszystkie postaci są na bazie zdjęć lub kompozytów) i rysunki są dość sztywne, a miejscami puszczone za bardzo, bo się spieszyłem. Ale cóż. Przynajmniej kompozycyjnie bym nic nie zmienił.

Całość można przeczytać 

A poniżej kilka stron z próbnej makiety, którą przesłałem Pawłowi do zaakceptowania przed właściwym wykonaniem.






Brak komentarzy: