Czy to zdjęcie nie jest genialne? To wykorzystany na plakacie kadr z filmu Control, na którym nie byłem, i nie wiem, czy będę (z powodów finansowych). Ale postanowiłem zaryzykować i ściągnąłem sobie dyskografię (całe 3 płyty) Joy Division (ale ryzyko, kraść za darmo!).
Nigdy do mnie nie trafiało puszczane na MTV 2 "Love will tear us apart". Legenda legendą, ale to nie moja bajka. Ale tak samo było ze Smithsami. Zauważyłem, że na MTV 2 wciąż puszczają jakiegoś chudzielca z idiotyczną fryzurą a la New Kids on the Block, z jakąś popową muzyczką w tle. Przełączałem po 10 sekundach najpóźniej. No i pewnego razu po przełączeniu na Vivę trafiłem na Tatu. Ale ale... Z gitarami? Jakaś ta piosenka taka... naiwna i te ich skrzekliwe głosiki, ale ja chcę tego słuchać... Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia zobaczyłem tego pana Smitha czy jak mu tam śpiewającego tę samą piosenkę, ale o niebo lepiej. No i ściągnąłem na chybił trafił ileśnaście piosenek panów z Manchesteru (już wiedziałem skąd dzięki kochanej Wikipedii) i tak sobie wlatywały jednym uchem, wylatywały drugim, aż zabrzmiało "That joke isn't funny anymore". I od tamtej chwili żadna ich, a potem Moza solo, piosenka nie wyleciała już drugim uchem!
Pamiętam inną sytuację, gdy miało być na Ale kino "Love is the devil" o jakimś Baconie. Młody wtedy byłem, nic nie wiedziałem, tytuł zaintrygował, a czy to o filozofie, czy malarzu, nie wiedziałem. Nie ma ani jednego obrazu pana Franciszka w całym filmie (nie dostali praw), jedynie przestrzenne parafrazy. A mimo to wiedziałem po seansie, że Bacon stał się jednym z najbliżych mi malarzy. Od razu rzuciłem się do swojego Worldbook Encyklopedia (wtedy jeszcze Wikipedii nie było - tak, tak, były takie czasy!), i tam pod hasłem "Painting" był obraz Papieża Innocentego X, który już w dzieciństwie mnie przerażał, autorstwa mojego nowego mistrza.
A teraz ten plakat filmu Corbijna. I w wieku 24 lat, prawie 28 lat po śmierci Curtisa odkrywam Joy Division. Lubię tak odkrywać świat.
Wracam do słuchania o otrzymanych ciałach tej pięknej prawie że wiosennej nocy w swoim przytulnym, bemowskim mieszkaniu, jedenastego marca 2008.
P.S. Wklejając linki do tego postu zauważyłem, że Anton Corbijn wyreżyserował teledysk, do mojej ulubionej piosenki Herberta Grönemeyera! Tak, lubię tak odkrywać świat!
Nigdy do mnie nie trafiało puszczane na MTV 2 "Love will tear us apart". Legenda legendą, ale to nie moja bajka. Ale tak samo było ze Smithsami. Zauważyłem, że na MTV 2 wciąż puszczają jakiegoś chudzielca z idiotyczną fryzurą a la New Kids on the Block, z jakąś popową muzyczką w tle. Przełączałem po 10 sekundach najpóźniej. No i pewnego razu po przełączeniu na Vivę trafiłem na Tatu. Ale ale... Z gitarami? Jakaś ta piosenka taka... naiwna i te ich skrzekliwe głosiki, ale ja chcę tego słuchać... Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia zobaczyłem tego pana Smitha czy jak mu tam śpiewającego tę samą piosenkę, ale o niebo lepiej. No i ściągnąłem na chybił trafił ileśnaście piosenek panów z Manchesteru (już wiedziałem skąd dzięki kochanej Wikipedii) i tak sobie wlatywały jednym uchem, wylatywały drugim, aż zabrzmiało "That joke isn't funny anymore". I od tamtej chwili żadna ich, a potem Moza solo, piosenka nie wyleciała już drugim uchem!
Pamiętam inną sytuację, gdy miało być na Ale kino "Love is the devil" o jakimś Baconie. Młody wtedy byłem, nic nie wiedziałem, tytuł zaintrygował, a czy to o filozofie, czy malarzu, nie wiedziałem. Nie ma ani jednego obrazu pana Franciszka w całym filmie (nie dostali praw), jedynie przestrzenne parafrazy. A mimo to wiedziałem po seansie, że Bacon stał się jednym z najbliżych mi malarzy. Od razu rzuciłem się do swojego Worldbook Encyklopedia (wtedy jeszcze Wikipedii nie było - tak, tak, były takie czasy!), i tam pod hasłem "Painting" był obraz Papieża Innocentego X, który już w dzieciństwie mnie przerażał, autorstwa mojego nowego mistrza.
A teraz ten plakat filmu Corbijna. I w wieku 24 lat, prawie 28 lat po śmierci Curtisa odkrywam Joy Division. Lubię tak odkrywać świat.
Wracam do słuchania o otrzymanych ciałach tej pięknej prawie że wiosennej nocy w swoim przytulnym, bemowskim mieszkaniu, jedenastego marca 2008.
P.S. Wklejając linki do tego postu zauważyłem, że Anton Corbijn wyreżyserował teledysk, do mojej ulubionej piosenki Herberta Grönemeyera! Tak, lubię tak odkrywać świat!
3 komentarze:
Też tak lubię odkrywać świat.
Co rusz wpada coś "nowego".
Covera Tatu nie znałem, srogi :)
Film o Curtisie niestety mnie ogólnie rozczarował. Najlepszy jest soundtrack. Aczkolwiek kilka eleganckich scen jest.
No nie mów takich rzeczy. Dostałem zupełnej fiksacji i muszę to zobaczyć! Domyślam się, że kinematografia świetna, a treść taka jak w każdej historyjce o zbuntowanym chłopczyku z problemami?
Treść prosto z książki żony Curtisa.
Nie przeczę że tak mogło być, ale jeśli było to faktycznie smuta i żałość :(
Prześlij komentarz