BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

niedziela, 9 marca 2008

O dedykacjach

Wczoraj spieprzyłem kolejną okładkę jakiejś anonimowej osobie, która miała dostać "Powidok" w prezencie. Co ciekawe, miałem napisać "For K. K. K." Mam nadzieję, że nie wplątuję się tu w jakąś dziwną historię pełną pościgów, strzelanin i płonących stosów.

Na jakieś 30, 40 egzemplarzy swojego komiksu, na których złożyłem autograf z rysunkiem spieprzyłem z 3, 4. Czyli 1 na 10 osób ma pecha, prosząc mnie o dedykację. Stresująca to sprawa. Mógłbym trzasnąć jakiś obmyślony wcześniej obrazek raz dwa i napisać "Dla X, Daniel Chmielewski", ale uważam takie podejście za marnowanie mojego czasu, marnowanie czasu czytelnika i w ogóle za idiotyzm. Szczyt takiego idiotyzmu zobaczyłem kiedyś podczas skoków, gdy Małysz po wylądowaniu przeszedł się obok fanów, rozdając im karteczki z wcześniej napisanym autografem.

Zbieractwo autografów dla samych autografów to najniższego rodzaju fetyszyzm. Bo nie chodzi o więź autor-czytelnik, tylko o ego jakiegoś nic nie znaczącego człowieczka, który może poszpanować, że miał kontakt z tym, czy owym. Dedykacja to jest nawiązanie kontaktu, to jest kwadrans spędzony na rozmowie. Jeśli czytelnik chce tylko brać, no to może wydać pieniądze na komiks albo bilet na skoki narciarskie i ma swój money's worth. A ja wolę czytelnika, co też daje. Np. zada jakiś temat na rysunek, bym musiał się pogłowić. Albo niech mi da swój autograf. Albo niech skrytykuje.

Nie bójmy się krytykować. Widzę czasem, jak ktoś ostrożnie podchodzi i mówi, że na początku był sceptyczne, ale to i tamto, tralalala. Więc walę z grubej rury, że wiem, iż rysunki są toporne i odstręczają. I od razu takiemu delikwentowi rozwiązuje się język i możemy normalnie porozmawiać. Krytykujmy! Zwłaszcza podczas autografów. Przecież kupiliśmy komiks, książkę, płytę, czyli daliśmy zarobić, autor powinien się przynajmniej z tego cieszyć. Więc przysługuje nam prawo do powiedzenia co sądzimy o tym, na co wybuliliśmy pewnie niemałą forsę. A jeśli pisarz się obrazi, to nie zasługuje na bycie pisarzem i niech idzie ze swoją twórczością na któreś z kółek organizowanych dla seniorów w którymś MDKu.

Śledząc statystyki wejść do Pubu pod Picadorem, widzę, że moje prace filozoficzne nie cieszą się wielkim zainteresowaniem, mówiąc eufemistycznie. Postaram się zatem, by w przyszłości było krócej, zwięźlej i ciekawiej.

Wspomnę może, że od kilku dni "Powidok" jest w sprzedaży w Czułym Barbarzyńcy. Bardzo miła pani Ula załatwiła ze mną formalności w kilka minut. Czego nie można powiedzieć o empikowym molochu, który pożarł ponad setkę egzemplarzy a teraz mówi ustami swoich ekspedientów - Nie mamy w bazie, bo wydawca nie dostarczył. Nie lubię przeklinać po polsku, więc ograniczę się do delikatnego wyszeptania: CHUJE!

Miłego wieczoru życzę i zamykam na dziś.

3 komentarze:

Kato pisze...

Mam dla Ciebie ksiazke. Oczywiscie najpierw ja sam musze ja przeczytac, a ze jest to ponad 700 stron logicznego, ale jednak dosc trudnego w tresci wykladu moze to troche potrwac. W kazdym razie powinienes dzieki lekturze przynajmniej wybranych rozdzialow poszerzyc swoje horyzonty i nie wspominac az tak czesto o Marksie. Poki co nie zdradze tytulu. Jest to pozycja wiekowa, a w Polsce ukazala sie dopiero kilka miesiecy temu. Poki co czyta sie swietnie. Tyle w temacie ksiazki, za jakis czas jeszcze o niej porozmawiamy.

Ja czytalem wszystkie teksty o filozofach, ale sa one zbyt zamkniete zbyt opisowe zeby mozna bylo wejsc w jakas polemike. Czesc spraw byla potraktowana "po lebkach", reszty nie zrozumialem, lub nie byla dla mnie interesujaca, stad nie komentowalem.

Anonimowy pisze...

To dobrze że do każdego podchodzisz indywidualnie i nie chcesz dawać autografów seryjnie, tylko zastanwiam sie jak długo to potrwa. Niestety jest tak ze zapał jest strasznie ulotny. To co na poczatku sprawia straszna frajde po jakimś czasie zaczyna nudzic, męczyć i wkurzać.
K.

Daniel Chmielewski pisze...

Masz rację ze zmęczeniem materii i gdybym był Jackiem Świdzińskim, zaatakowanym przez tabuny fanek na WSK to w pewnym momencie chyba bym zamienił się w Douglasa z "Upadku". A to mi raczej nie grozi w najbliższej przyszłości.

Ale to jest też sprawa obopólna. Jak czytelnik wykazuje inicjatywę, to jest zupełnie inna inicjatywa. A jak sie spieszy, mówi, że cokolwiek może być, to raz dwa na odwal, dziękuję bardzo, miło było (albo i niekoniecznie).

Dzięki za komentarz. Będę strzegł się przed rutyną!