First thing's first. Zapraszam na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie na coroczną wystawę końcowo-roczną.
Karolina Witowska et moi - przygotowania do wystawy w 2006 r.
Wystawa trwa do 20. czerwca i jest otwarta codziennie od 10:00 - 18:00 (co w praktyce oznacza od 11:00 do 17:00) i odbywa się na wszystkich wydziałach, czyli
grafika (gdzie ja studiuję), malarstwo (+ wystawy towarzyszące w rektoracie) na Krakowskim Przedmieściu 5, naprzeciwko kampusu UW
rzeźba na Wybrzeżu Kościuszkowskim 37
wzornictwo i architektura wnętrz na Myśliwieckiej 8
Polecam zwłaszcza tym, którzy myślą o zdawaniu na Akademii, by empirycznie przekonali się o tym co tu robimy. Zresztą studenci pełnią dyżury w każdej sali, więc można zagadać i dowiedzieć się co się kryje za tymi wszystkimi dziwactwami, co my uprawiamy.
Ja będę pełnił dyżur w pracowni multimedialnej (na grafice) we wtorek 10. czerwca w godzinach 10:00-15:00 i 19. i 20. czerwca w Kowalni (na rzeźbie), więc jakby co to z chęcią porozmawiam i w miarę możliwości oprowadzę.
***
Ci którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o obrazie Tratwa Meduzy, będą mogli zaspokoić swój głód wiedzy dzięki wypracowaniu z historii sztuki, w którym mieliśmy porównać wybranego twórcę z XIX wieku z którymś z wcześniejszych mistrzów, a które ja napisałem na temat wspomnianej pracy.
By nie przeciągać -
Tratwa Meduzy Géricaulta a jej miejsce w historii kultury
Théodore Géricault - Le Radeau de la Méduse
Théodore Géricault nie pozostawił po sobie wielkiej spuścizny. Przynajmniej pod względem ilościowym. Za to pod względem jakościowym – tak. Ten żyjący na przełomie wieków XVIII i XIX malarz, rzeźbiarz i litograf, którego pasjonowały wyłącznie sztuka i konie, w swoim największym dziele nie ukazuje ani jednego zwierzęcia kopytnego, a sztuce, tkwiącej w klasycystycznym akademizmie, obiera zupełnie nowy kierunek – żywy, emocjonalny, romantyczny.
Malarz zaczął zbierać materiały i wykonywać pierwsze szkice wiosną 1818 roku. Ciekawie prezentuje się rozwój koncepcji obrazu, jaki można wyczytać ze szkiców. Po pierwsze, malarz rozważał trzy epizody związane z tym wydarzeniem. Pierwszy to odcięcie tratwy od łodzi – moment skazania. Drugi to ludzie skaczący sobie do gardła, by zaspokoić głód. Choć te dwa chyba najbardziej odpowiadają temperamentowi Géricaulta, to ostatecznie wybrał trzeci – dostrzeżenie przez ocalałych statku na horyzoncie. Scena ta daje najwięcej możliwości, bo nie jest tak tendencyjna, jak pozostałe; można tu ukazać i rozpacz, ale i radość (nawet jeśli najbardziej gorzką z możliwych).
Bill Viola - (kadr z filmu) The Raft
Na wielkim ekranie, widzimy ludzi stojących w studio fotograficznym, choć sytuacja przypomina tłumek wyczekujący na przystanku autobusowym. Wszyscy zajęci są swoimi rzeczami, dochodzą kolejne osoby. Film nakręcony jest przy użyciu trzystu klatek na sekundę i puszczony w zwolnionym tempie, dzięki czemu widzimy każdy gest, każdą zmianę mimiczną u każdego z naturalnych rozmiarów osobników. W pewnym momencie w sali, w której stoi widz, rozdziera się dźwięk rozszalałych fal i tłum na ekranie zostaje z obydwu stron zaatakowany wartkimi strumieniami wody. Ludzie przewracają się, podnoszą się, kładą, walczą z wodą, starają się ochronić innych lub dbają tylko o siebie. Wreszcie woda opada, ludzie zaczynają dochodzić do siebie. Dzięki temu zabiegowi Viola pokazuje w syntetycznej, uniwersalnej formie wszelkie możliwe zachowania. Na tratwie Meduzy nawet wśród ostatnich żywych możemy zaobserwować to spektrum. Géricault poprzez kompozycję zapraszał widza do uczestniczenia, Viola, uciekając od konotacji historycznych, ukazując sytuację codzienną, jeszcze bardziej rozbija czwartą ścianę.
William Turner - A disaster at sea
Już jednak przed obrazem Turnera sam styl Géricaulta, jak i jego podejście do malowania, odcisnęły piętno na malarzach mu współczesnych, chociażby na jego dobrym znajomym, Delacroix (Barka Dantego). A jacy malarze mieli wpływ na młodego Francuza?
Młody adept i malarstwa, choć na Akademii wciąż kłócił się z nauczycielami i bronił przed nimi swojej wizji, uważał, że studia nad malarstwem klasycznym są niezbędne i dopiero po perfekcyjnym opanowaniu warsztatu można zasiąść do płótna. Ma to przełożenie w niezliczonych szkicach i studiach, jakie popełnił przez całe życie. W latach 1810-1814 przesiadywał całymi dniami w Luwrze i kopiował największe dzieła, często wybierając obrazy malowane zupełnie innymi stylami. Wśród ponad czterdziestu kopii są takie obrazy jak Przemienienie Rafaela, Wniebowzięcie Tycjana, Zdjęcie z Krzyża Rubensa, Bitwa Salvatora Rosa, czy Sprawiedliwość ścigająca Zbrodnię Prud'hona. Jest też Złożenie do grobu według Caravaggia. Malowana jest w ciemniejszych tonach, jakby akcja dzieła się o zmroku. Nie ma ostrych bieli. Twarze są uproszczone, szkicowe. Widać, że najistotniejsze było studium bryły, i to nawet w tym mało-formatowym (55 x 39 cm ), malowanym szkicu udaje się wybornie. Do barokowego malarza włoskiego jeszcze wrócimy.
Co ciekawe, Clement pisze o wspomnianym już i kopiowanym Caravaggiu: Chciano [z Géricaulta] zrobić ucznia, kontynuatora, niemal naśladowcę Michała Anioła Caravaggia, Bolończyków, a nawet Jouveneta. Więzy z tymi malarzami są czysto zewnętrzne i ledwie warte wzmianki... Ale czy na pewno nie warte wzmianki? Żyjący w pierwszej połowie XIX wieku krytyk sztuki Gustav Planche pisze o młodo zmarłym malarzu: Michał Anioł Caravaggio był mu doradcą; mając w pamięci jego dzieła Géricault skomponował Tratwę Meduzy. Gdzie zatem leży prawda?
W ciekawym eseju z cyklu Shorter Notices Donald A. Rosenthal pisze o wpływie Caravaggia na Francuzie. Trzeba podejść do tego tekstu ostrożnie, bo autor już na wstępie pisze, że podziw dla Caravaggia ustępował tylko temu dla Michała Anioła. Taka konkluzja nie wynika ani z listów samego malarza, ani z wypowiedzi jemu współczesnych. To głównie interpretatorzy doszukują się prostej linii między obydwoma twórcami.
Nie zmienia to faktu, że wiele mieli ze sobą wspólnego. Obaj malowali szybko. Caravaggio komponował na bieżąco, Gericault co prawda wcześniej wykonywał ogromną ilość szkiców, ale, jak pisze Clément – Od razu malował na czystym płótnie, nie szkicując wpierw ani niczego nie przygotowując poza dobrze przemyślanym pociągnięciem pędzla, co nie umniejszało solidności roboty. Obserwowałem także, z jak skupioną uwagą wpatrywał się w modela, zanim dotknął się płótna, malując na pozór powoli, podczas, gdy malował bardzo szybko, nakładając plamy jedną po drugiej na właściwe miejsca i z rzadka tylko korygując to, co już zostało zrobione. Uzupełnia Clément tę obserwację drugą: Kładł cień, półcień i światło - i tak zostawiał. O Caravaggio zaś pisze Gilles Lambert: Zdjęcia rentgenowskie wykazały, że Wróżenie z ręki zostało namalowane na wykorzystanym już wcześniej płótnie. Wiele pentimenti potwierdza fakt, że artysta nie wykonał rysunku wstępnego.
W szpitalu Géricault dostawał też amputowane części ciał, które wnikliwie studiował. Jego pracowania stała się na ten czas trupiarnią, śmierdzącą zgnilizną, a on sam wykonał wtedy jedne z najbardziej porażających swoich prac olejnych – Amputowane kończyny, Głowę złodzieja i Ścięte głowy. Caravaggio, dążąc do naturalizmu, również musiał baczniej niż zwykli ludzie przyglądać się wszelkiej fizjologii. Co prawda, niesprawdzona jest informacja, czy malarz naprawdę użył wyłowionej z rzeki prostytutki przy malowaniu Śmierci Marii, co nie zmienia faktu, że musiał studiować ludzkie zwłoki, by w taki sposób oddać opuchnięte stopy, czy suche, martwe dłonie.
Obaj też byli szczególnie wyczuleni na piękno czającą się w śmierci i chorobie. Autoportret Chory Bachus Caravaggia chwyta całą esencję chorego człowieka, od przekrwionych, opuchłych i zmęczonych oczu, przez zgarbioną, bezsilną sylwetkę, po żółtawą skórę, dzięki której odbiorca sam niemalże odczuwa gorączkowe dreszcze. Z kolei znajomy Géricaulta, Théodore Lebrun, przywołuje sytuację, w której zobaczony został, w trakcie gdy chorował na żółtaczkę, przez młodego malarza. Ten, zachwycając się jego pięknem, następnego dnia przybiegł z materiałami, by zrobić na jego podstawie studia do ojca z Tratwy.
Wracając do wspomnianego eseju Rosenthala – autor wskazuje w nim na namacalny wpływ Caravaggia na kompozycję dzieła Francuza. Wpływ ten wywrzeć miał obraz Madonna Różańcowa z okolic roku 1607. Co prawda sam obraz od 1786 znajdował się we Wiedniu, więc Géricault nie mógł go zobaczyć w oryginale, ale podczas podróży do Austrii Madonna odwiedziła Antwerpię. Tam skopiowana została przez grafika, Łukasza Vorstermana Starszego i wydrukowana – lustrzanie.
Michelangelo Merisi da Caravaggio - Madonna del Rosario
Jeśli porównamy Madonnę i Tratwę, faktycznie dostrzeżemy niesamowitą zbieżność kompozycyjną pomiędzy grupą klęczącą i wskazującym mnichem, a prawą stroną obrazu Francuza. Zbieżność ta jest dodatkowo uzasadniona tym, że obydwie grupy sięgają po zbawienie. I tak, drogą trawestacji i jednoczesnego humanizmu, poprzez trzy dzieła, Caravaggia, Géricaulta i Violi, motyw zbawienia przechodzi od sfer najwyższych, boskich, do najbardziej immanentnych, czysto ludzkich.
Słowa te stawiają czasem szokujące, czasem wręcz odstręczające prace Caravaggia w zupełnie innym świetle. Trudno się z nimi nie zgodzić. A czyż te słowa nie znajdują też echa w Tratwie Meduzy? Niezależnie od tego, jaki wpływ Caravaggio miał na Géricaulta, warto zauważyć paralele między nimi, jak i ich następcami, którzy choć czasem drastycznie, czynią ludzkości ogromną przysługę. Ukazują ją w jej często wymykającej się psychologii i socjologii postaci totalnej.
Bibliografia:
Gericault – w oczach własnych i w oczach przyjaciół.
Opracował Pierre Courthion
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1966
Opracował Pierre Courthion
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1966
Caravaggio – The Final Years
Różni autorzy
Electa Napoli, Włochy, 2005
Różni autorzy
Electa Napoli, Włochy, 2005
Hans E. Buhler
Verlag Buchdruckerei Winterthur, Niemcy, 1956
Shorter Notices – Gericault’s ‘Raft of the Medusa’ and Caravaggio
Donald A. Rosenthal
The Burlington Magazine, tom 120, numer 909 (Grudzień, 1978), strony 836-838
Donald A. Rosenthal
The Burlington Magazine, tom 120, numer 909 (Grudzień, 1978), strony 836-838
Gilles Lambert
Taschen/Edipresse Polska S.A., Warszawa, 2005
4 komentarze:
Danielu, co jest? maile zostawiliśmy, jakiś kontakt miał być, dumanie nad następnym spotkaniem, a tu martwa cisza.
Właśnie 20 minut przed Twoim komentarzem wysłałem mejla. Wiem, że długo, ale taki lajf.
Ważne, że machina ruszyła, a timof mówi, że pewne sprawy już do przodu idą.
Ale nie tu miejsce o tym, zapraszam do mejla.
No to ja się po tym eseju lepiej jeszcze raz zastanowię, czy aby na pewno warto iść na grafikę (:
Czyżby Cię, Kolcu, długość eseju, czy mętność tematu tak wystraszyła?
Prześlij komentarz