Lubię wierzyć, że goście Pubu pod Picadorem są śmietanką intelektualną Polski, posiadającą odpowiednią wiedzę i esprit. Ci czytelnicy mogą spokojnie pić dalej swoją kawę i kontynuować rozmowy wszelkiej maści.
Dzisiejszy wpis adresuję do ignorantów.
Nęcąca jest wizja, w której znienacka daję komuś z pięści w twarz, oni padają, patrzą z przerażeniem w moją wielką, górującą nad nimi sylwetkę i pytają trzęsącym się głosem - Za co?
Ale pozwólmy fantazjom pozostać w głowie, gdzie ich miejsce. Zawsze są atrakcyjniejsze jako efemeryczne obrazy niż jako realne czyny w nie znającej dramaturgii rzeczywistości.
Obrałem inną taktykę, również opierającą się na przemocy, ale o wiele gorszej niż fizycznej. Wydrukuję na karteczkach adres do dzisiejszego wpisu i jeśli ktoś powie w mojej obecności to, o co mam taką pretensję - w milczeniu wyjmę portfel, wyciągnę z niego karteczkę z adresem tego wpisu, wręczę danej osobie, spojrzę jej głęboko w oczy, piorunując pogardą, odwrócę się i odejdę. Następnie osoba ta wróci do domu, wpisze adres z karteczki w przeglądarkę i przeczyta te oto słowa:
Drogi Ignorancie.
Poeta nie musi być jednocześnie prozaikiem.
Rysownik nie musi być jednocześnie malarzem.
Fotograf nie musi umieć rysować.
Animacja i komiks nie są jednym i tym samym.
Panuje powszechne przekonanie, że jeśli ktoś rysuje komiksy, to tak naprawdę para się animacją. Że komiksy są taką wprawką do animacji.
- Kim chcesz być, Daniel? - pytali mnie w liceum rówieśnicy, jak i osoby starsze.
- Jestem komiksiarzem - odpowiadałem zgodnie z prawdą.
- A, czyli chcesz robić animację?
Poeta może być prozaikiem. Chwała mu za to.
Lekarz może być pisarzem. Proszę bardzo.
Ale ktoś, kto pisze wybitne opowiadania nie koniecznie musi potrafić pisać powieści. Tak samo ktoś, kto kręci wspaniałe reklamy, nie musi z założenia kręcić udane filmy pełnometrażowe.
Jeszcze raz, pod innym kątem:
opowiadanie to nie powieść.
etiuda filmowa to nie film pełnometrażowy.
pasek komiksowy to nie komiks rozpisany na plansze.
animacja tradycyjna to nie animacja komputerowa.
Jeśli po przeczytaniu tych słów popełnisz ten sam błąd, nie będę miał skrupułów, by dać Tobie w twarz.
Z poważaniem,
Daniel Chmielewski
Twój były znajomy
Dzisiejszy wpis adresuję do ignorantów.
Nęcąca jest wizja, w której znienacka daję komuś z pięści w twarz, oni padają, patrzą z przerażeniem w moją wielką, górującą nad nimi sylwetkę i pytają trzęsącym się głosem - Za co?
Ale pozwólmy fantazjom pozostać w głowie, gdzie ich miejsce. Zawsze są atrakcyjniejsze jako efemeryczne obrazy niż jako realne czyny w nie znającej dramaturgii rzeczywistości.
Obrałem inną taktykę, również opierającą się na przemocy, ale o wiele gorszej niż fizycznej. Wydrukuję na karteczkach adres do dzisiejszego wpisu i jeśli ktoś powie w mojej obecności to, o co mam taką pretensję - w milczeniu wyjmę portfel, wyciągnę z niego karteczkę z adresem tego wpisu, wręczę danej osobie, spojrzę jej głęboko w oczy, piorunując pogardą, odwrócę się i odejdę. Następnie osoba ta wróci do domu, wpisze adres z karteczki w przeglądarkę i przeczyta te oto słowa:
Drogi Ignorancie.
Poeta nie musi być jednocześnie prozaikiem.
Rysownik nie musi być jednocześnie malarzem.
Fotograf nie musi umieć rysować.
Animacja i komiks nie są jednym i tym samym.
Panuje powszechne przekonanie, że jeśli ktoś rysuje komiksy, to tak naprawdę para się animacją. Że komiksy są taką wprawką do animacji.
- Kim chcesz być, Daniel? - pytali mnie w liceum rówieśnicy, jak i osoby starsze.
- Jestem komiksiarzem - odpowiadałem zgodnie z prawdą.
- A, czyli chcesz robić animację?
Poeta może być prozaikiem. Chwała mu za to.
Lekarz może być pisarzem. Proszę bardzo.
Ale ktoś, kto pisze wybitne opowiadania nie koniecznie musi potrafić pisać powieści. Tak samo ktoś, kto kręci wspaniałe reklamy, nie musi z założenia kręcić udane filmy pełnometrażowe.
Jeszcze raz, pod innym kątem:
opowiadanie to nie powieść.
etiuda filmowa to nie film pełnometrażowy.
pasek komiksowy to nie komiks rozpisany na plansze.
animacja tradycyjna to nie animacja komputerowa.
Jeśli po przeczytaniu tych słów popełnisz ten sam błąd, nie będę miał skrupułów, by dać Tobie w twarz.
Z poważaniem,
Daniel Chmielewski
Twój były znajomy
19 komentarzy:
A więc komentujący tę notkę powinien być ignorantem. Kurde, dałem się nabrać i przeczytałem wszystko, ale zrzucam to na swój wiek, skłaniający przecież do ciekawskości i dostawania po mordzie na każdym kroku.
PS. To, że coś jest komiksem, nie znaczy, że jest sztuką.
"Ci czytelnicy mogą spokojnie pić dalej swoją kawę..." ale nie muszą.
Pamiętam jak widniejącym na okładce mottem mojej gazety OKNO było: "Jak ktoś jest debilem, niech tego nie czyta", a niektórzy rozumieli to jako "Jak ktoś tego nie czyta, to jest debilem".
Więc spokojnie, Marcinie, przeczytanie wpisu nie świadczy o ignorancji.
PS. A to słowo na "s" też trzeba wyrzucić. W ogóle. I będzie po kłopocie.
To obłędne wnioskowanie szerzy się na wszystkie dziedziny życia i śmierci.A przecież:
Jak ktoś lubi jeść, nie znaczy, że chce nauczyć się gotować, jak ktoś się żeni, nie znaczy, że chce mieć dzieci, jak ktoś nie jest katolikiem nie znaczy, że chce być pochowany bez księdza. Należy podważać, wyłamywać się z tej gęstej siatki założeń, skrótów myślowych, które tak lubimy, bo dają na poczucie bezpieczeństwa, pozwalają uporządkować świat, widząc go niczym garderobę w Ikei, szufladka na to, pudełko na tamto. Namiętnie czytam Dylana Doga, nie znaczy to, że znam się na komiksie. Pokora. I nie mówię tu o Wojciechu, chociaż lubię. Wojciecha Pokore znaczy.Pozdrawiam.
''A to słowo na "s" też trzeba wyrzucić. W ogóle. I będzie po kłopocie''--zgadzam się zupełnie; swego czasu o tym samym pisałem.
Sądzisz, że także mógłbym wydrukować sobie tego rodzaju "wizytówki" do rozdawania, z wykorzystaniem Twojego wpisu? ;)
nawet jakbym był katolikiem nie chciałbym być pochowany z księdzem;d
timof, w towarzystwie weselej.
Piękne przykłady, Pani Iwono. Co prawda tak grobowo z tym pochowaniem, ale przecież ślub. Ileż to niewierzących nie wyobraża sobie całej tej celebry bez kościoła? Jakoś nigdy nie pokazuje się szczęśliwych par wybiegających z urzędu stanu cywilnego, obsypywanych przez tłumy znajomych ryżem i monetami.
***
Do Bulbina: Dlaczego mam takie dziwne uczucie, że czytałem to co pisałeś o "s"? Mogłem trafić? W jakiejś dyskusji blogowej...? Hm, dziwne deja vu.
A wpis (jak i trwająca tu dyskusja) jest darmową akcją edukacyjną, więc siejmy, siejmy, i wizytówki rozdawajmy.
***
timof, Ty wichrzycielu!
Komiksiaż nie morze bydź pisażem
Pisaż nie morze bydź komiksiażem
(dobrym, tzn. mocnym [nie przeciwieństwem "złego"])
tszeba sie więdz stecydować
Panie D.D.D.D.D.D.D.D.D.D.D.D.D.D.
Dlaczego? Ani jednego takiego nie było. Dlaczego? Komiks to ukrzyżowanie literatury, tworząc komiks zabijasz w sobie pisarza. Ale literatura wcale nie jest taka istotna.
Istotna jest kasa.
"Tworząc komiks zabijasz w sobie pisarza"? Może ktoś zabija, ale zapewne nie każdy. I skąd w ogóle takie założenie? Z autopsji? Z obserwacji wynika? Mógłby pan/pani rozwinąć myśl, anonimie? Bo nie rozumiem jak tworzenie komiksu ma się do zabójstwa swego pisarstwa.
Czysta
ze wszystkim się zagadzam, tylko jezyk mi nie pasuje. ale to już temat na inną, dłuższą dyskusję.
Dołączam się do pytania Czystej. Pozwolę sobie tylko wkleić linka do fragmentów książki Moore'a, który jest wybitnym scenarzystą komiksowym, a i chyba w literaturze odnajduje się niezgorzej. Nie czytałem całości, ale wygląda wystarczająco obiecująco, by być kontrargumentem dla Anonima.
Voice of the fire
Do Mojito: Och, Aurelio, przecież wiesz że ja nie potrafię hipisowsko chrześcijańsko łagodnie i przyjacielsko. Starałem się! Jak ja się starałem! To po prostu nie w mojej mocy.
Tworzenie komiksu ma się do mordowania pisarstwa tak, że obie dziedziny są osadzone w języku, lecz w zupełnie odmienny sposób; literatura jest dialogiczna i jest w niej na tę dialogiczność miejsce i brzmieniem swoim przypomina jarmark, który rozłożył się w centrum metropolii po to, żeby serce miasta mogło się przejrzeć we własnych przedmieściach. Mówiąc krócej, literatura jest intertekstualna, a komiks nie. Z góry uprzedzam, że więcej już rymował nie będę więc wszelkie pytania do mnie są czcze. Tyle
I z bogiem.
kiedy mowie ludziom, ze studiuje na asp zawsze pytaja, czy narysuje ich portret. kiedy mowie, ze nie umiem rysowac portretow, nie rozumieją. nie wiem, czemu.
Do Unki: Ha, to większość ASPowiczów ma ten problem. Zdecydowana większość. Ci co wymiatają portretami i landszaftami są widocznie za dobrzy na Akademie. W zeszłym roku planowałem w Hiszpanii zarabiać jako portrecista uliczny, ale po niepodobiznach znajomych, jakie im trzasnąłem, zdecydowałem że chyba jednak spasuję.
A nie każdy ignorant ma szczęście uczyć się pod cierpliwym i tolerancyjnym okiem Daniela.
Więc... Cieszmy się, że dzieli się Daniel swą niezmierzoną wiedzą z potrzebującymi jej ignorantami :D
Pozdro,
Pan Szwajcar
Ty mi tu, Panie Szwajcar, nie sarkazmuj, bo i ja u Pana się z ignoranctwa leczę, może nieregularnie, ale owocnie. Ja tu sobie prywatne farmazony prawię, a to, co ostatnio mówiłeś mi o tej całej eutanazji w Szwajcarii zupełnie otworzyło mi oczy na wiele spraw.
No pewnie...
Bo taka eutanazja troche kosztuje. A rachunek, jak wiadomo, otwiera oczy, co nie? :D
Widzisz, ja pracuję dla genetycznie chorej kobiety na wózku. Coś takiego też zmienia podejście do życia i śmierci.
W końcu eutanazja jest jak kondom. Kościół to potępia, a jednak bez tego sporo ludzi skazanych jest na nieprzyjemności.
Spróbuj wyjaśnić komuś w terminalnym stadium raka prostaty z przerzutami do kości, żeby sie nie mazał, tylko wielbił Boga. Życzę powodzenia.
Zapewne, co chcę powiedzieć, to to, że każdy z nas jest ignorantem. I bardzo dobrze - to mechanizm obronny. Jakbym się otworzył na wszystko, przestałbym istnieć.
Pan Szwajcar
Prześlij komentarz