BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

sobota, 6 czerwca 2009

Tekst niesponsorowany

Jestem osobą głosującą. Od skończenia pełnoletności nie przegapiłem żadnej szansy, żeby oddać głos, kiedy nadarza się okazja. Jak nastąpi odpowiednia koniunktura na ogólnoświatową rebelię i będzie pomysł na nowy ład społeczny, to chętnie się dołączę i pobiegam po barykadach, ale na razie jestem częścią systemu takiego, a nie innego i uważam oddawanie głosu w wyborach za rzecz słuszną. Na pewno za słuszniejszą niż nie oddawanie głosu. Można żyć poza systemem - wydawać albumy muzyczne i komiksy własnym sumptem, żyć w skłotach, zarabiać ulicznym graniem albo żebraniem. I jeśli się jest konsekwentnym w takiej antysystemowości, to proszę bardzo, można się na wyboru wypiąć. Ja jednak mimo wszelkich chęci nie jestem rasowym panczurem - korzystam z internetu, mam abonament telefoniczny, jeżdżę komunikacją miejską i uczęszczam do publicznej szkoły wyższej. Czuję się sprzężony z systemem.

Jednocześnie nie mam siły na indoktrynację. Nie obchodzi mnie to co gadające głowy mówią w telewizji, co rodzice uważają za słuszne, co jest modne wśród kolegów. Chcę oddać głos na kogoś, kto ma zbieżne ze mną poglądy i jakieś zasługi, a nie na kogoś, kogo częściej puszczają w telewizji, albo kto jest jedynką na liście. Dlatego bardzo się cieszę z inicjatywy Głosuję.com.pl. Serwis, na którym rejestrują się politycy. Potem obywatel wypełnia ankietę dotyczącą poglądów na wszelkie sprawy polityczne, a program ustala którzy kandydaci mają najbardziej zbieżne poglądy z Twoimi. Proste. Jak już widzę takie słupki, to mogę sobie wejść na strony odpowiednich polityków, poczytać o nich i ich dokonaniach i dokonać wyboru zgodnego ze swoim sumieniem. Co ciekawe, z partii lubiącej bojkoty wszelakie, tylko jeden polityk zarejestrował się na serwisie, chociaż zwolennicy tej partii nie muszą przecież korzystać z jakiegoś serwisu, by wiedzieć na kogo głosować.

Już po raz drugi korzystam z pomocy takich ankiet i czuję się z tym dobrze, bo i tak wskazują mi zawsze na partię, na którą zwykłem głosować. Ale dzięki ankiecie sam zastanawiam się nad swoimi poglądami a potem konfrontuję je z trendami, jakie panują wśród różnych polityków i partii.

Tak więc proponuję wszystkim powyżej osiemnastego roku życia, którzy mieli jutro wypiąć się na system, ale którzy czytają te słowa w swoim wygodniutkim fotelu w wygodniutkim mieszkaniu, ciesząc się z wszelkich wygód, jakie im system proponuje, żeby weszli na Głosuję.com.pl, a jutro wyszli zagłosować.

Kończąc te polityczne dywagacje, zostawiam Was z łanszotem pochodzącym z Powidoku.

(Uprasza się o kliknięcie dla właściwego odbioru)

10 komentarzy:

pjp pisze...

To jeszcze jest latarnik wyborczy.

http://www.latarnikwyborczy.pl/

Se można wejść, test wypełnić i sprawdzić.

Daniel Chmielewski pisze...

Bardziej uproszczone, ale szybsze. Właśnie chyba z Latarnika korzystałem wcześniej. Ktoś zna jeszcze jakieś?

Paweł Łyczkowski pisze...

Ha, sprytne! Voting made easy. Dzieki.

pstraghi pisze...

Se wszedłem i se zrobiłem i wyszły mi przerażające rzeczy. Nie dość, że powinienem głosować na jakiegoś starego lewaka (czytaj: najprawdopodobniej postkomucha) - Mariana Czesława, który nie przeszedł testu wiki (czyli, że go w niej nie ma), to jeszcze się dowiedziałem, że mam (uwaga, uwaga) w 61 procentach poglądy zgodne z PiS. Chyba na Macu!
Kolejny świetny argument, bym nie głosował - jeszcze bym wybrał kogoś pisopodobnego i znajomi by mi rączek nie podawali...
A na marginesie Daniel - zapominasz, ze niegłosowanie nie musi być wyrazem jakiegoś strasznego outsidingu czy anarchizmu. Moje niegłosowanie to głos przeciwko wszystkich "fajnym" kandydatom - nie zgadzam się na dyktaturę mniejszego zła.
Ave!

pstraghi pisze...

Sory. Marian Czesław (vel Szamatowicz) jednak przeszedł test wiki. Po prostu glosuj.com.pl zjadło mu nazwisko. Okazuje się, że koleś jako pierwszy zaszczepił szatana w kobiecym łonie i jest trzeci w kolejce po tytuł białostoczanina roku. Wciąż nie wiem, czy był czerwony...

Daniel Chmielewski pisze...

No długo się zastanawiałem, czy wejść w polemikę z Twoim tekstem. Wreszcie z tego zrezygnowałem, bo przynajmniej chciało Ci się poświęcić kilka(naście) minut na wypowiedzenie się w tej kwestii na swoim blogu. Z kolei jak wczoraj zszedłem na temat wyborów ze studentkami Akademii, to wyglądały jakbym je spytał, czy kiedykolwiek poroniły. I wymamrotały bez większego składu, że nie głosują. I to mnie wnerwia. Jak człowiek zabija, to chciałbym, by był psycholem jak z filmu, z genialnym planem, a nie kolesiem, co po prostu ma słabe nerwy. Jak ktoś nie głosuje, to niech jasno postawi sprawę, a nie puszcza bąka i udaje, że to nie on. Oczywiście nie zgadzam się z Tobą, ale bierze się to z tego, że nie mam wiary w ludzi i zawsze kieruję się wyborem mniejszego zła, a nie naiwną nadzieją, że mogę wybrać coś / kogoś dobrego. Wolę być w dobrych stosunkach z profesorami na Akademii, studentami, mieszkańcami bloku, pasażerami w autobusie, panią za okienkiem, systemem politycznym - a nuż. A nuż kiedyś coś będę potrzebował, a jakieś bucowskie wypinanie tyłka by mi to uniemożliwiło. Ja nie lubię systemu, ani ludzi w autobusie, ale zupełnie inaczej by nam się żyło, gdyby było trochę więcej aktywnej współpracy między nami, a nie pasywnego buntu.

tO mY: pisze...

a ja głosowac nie pójdę. Byłem tylko dwa razy i zawsze potem miałem moralnego kaca za głosowanie na "mniejsze zło". To zupełnie bez sensu, takie postępowanie. To tak jak z tym, co wczoraj w tramwaju podsłuchałem- rozmowę na temat "hajtania się"- ludzie robią to pod presją otoczenia, bo tak wypada. Zaczynaja czuć wewnetrzna i uzasadniona potrzebę ożenku przez impuls dany im z zewnątrz- bo wszyscy znajomi w ich wieku już są w małżeństwie. To sie nie bierze, takie mam wrażenie, z ich własnych przemysleń, wzajemnego kształtowania swoich pragnień w związku, tylko z jakiegos makrokontekstu
(społecznego, rajt?). Bez sensu. Nie mówię, że wszyscy tak mają, ale sporo ludzi tak własnie przycisnięta do muru argumentuje.

Wiem, że moje zachowanie jest czasami bez sensu, bo sam robię bardzo często na przekór, żeby sprowokować. Ale sprowokować dyskusję. I zdarzyło się, że argumentacja była bzdurna, sklecona z truizmów i tego, co inni myslą.

Czasami nie rozumiem o czym politycy mówią, nie znoszę ich łapania za słówka tam, gdzie próbują takimi sprytnymi zagrywkami maskować brak rzeczowych argumentów, których w toku dysuksji nie są w stanie przywołać. Nie znoszę tego, że większość tych ludzi traktuje swoja pracę jako okazję do dobrego zarabiania na życie, podczas gdy to powinna być dla nich służba i powinni ją traktowac jako przywilej i czuć odpowiedzialność za to, co robią. A tak bardzo często nie jest. Tak nie jest w większości. Mam wśród znajomych dwóch, którzy w polityce partyjnej sie obracają- lewicowca i prawicowca- oni potrafili kiedyś podczas grania w piłkę prawie sie pobić, bo zeszło na politykę. I słyszałem ich opowieści, tego młodego pokolenia w polityce, które powinno posługiwac sie inną mentalnością, myslec i postepować inaczej. I tak nie jest. Prawicowiec, który... okej, nie będę podwawał przykładów, ale to sa ludzie, którzy nie przegapią okazji do typowego wykorzystywania przywilejów polityka, ba, do naduzywania tychże. Postepuja wbrew ogólnym wytycznym opcji, do której należą, ba, wbrew zwykłej ludzkiej przywoitości. Jak ja takie rzeczy słyszę z pierwszej reki, to sory, nie wierzę, żeby u innych było inaczej. W mikroskali widzę jak najprawdopodobniej jest w makroskali. Dlatego politykom i wyborom stanowcze NIE mówię i dedykuję utwór Schizmy "Buraki", nagrany w 1997 roku, a aktulany dziś i jeszcze zapewne długo.

i nie mówcie mi, że jak nie zagłosuję, to nie mam prawa narzekać. Mam to prawo. Mam też prawo wymagać od ludzi, na których nie głosowałem, bo ich zasranym obowiązkiem jest wywiązywać się z obietnic. co najwyżej nie moge się czegoś od nich "domagać". No, to nie idę głosowac i tyle.

Zosia pisze...

Z zupełnie innej bajki, chciałam zwrócić się do (jak wnioskuję z tematu "pałka-zapałka dwa kije" z Atelier) osoby, która miała kiedyś styczność z techniką drzeworytu - czy w Warszawie można zaopatrzyć się w płyty do drzeworytu wzdłużnego ? Na jakim drewnie pracuje się w pracowni grafiki? I czy jakimś cudem można zdobyć panele z morwy? Brałam kiedyś udział w warsztatach drzeworytniczych, i wykładająca miała właśnie takie (dłuto szło jak po maśle), sęk w tym, że była Niemką, a panele ściągała aż z Japonii, co prezentuje się raczej abstrakcyjnie dla początkującego. Z góry dziękuję za odpowiedź, bo wszelkie próby (wliczając dłubanie w starych półkach) spełzły na niczym ;-)
Pozdrawiam

Kato pisze...

Ordynacja do PE jest najglupsza z wszystkich wyborow. Po przeczytaniu dokumentow na stronie pkw i odpowiednich wpisow na wiki zrozumialem o co chodzi, ale nie na tyle, zeby moc zobrazowac to sobie jakims mentalnym przykladem. To tyle jesli chodzi o demokracje. Wrzucamy glos do czarnej skrzynki z nazwa partii, dzieki czemu moze wejsc nie ten koles na ktorego glosowalismy, nawet nie z naszej listy, ale z listy z okregu po drugiej stronie kraju, ktorego nigdy bysmy nie chcieli w PE widziec. Porazka.

Sam do glosowania poszedlem, chociaz mialem watpliwosci czy chce legitymizowac dzialanie instytucji PE moim glosem. Wydaje mi sie, ze niska frekwencja posrednio swiadczy o tym gdzie i jak gleboko europejczycy maja PE. Chcialbym zobaczyc sondaz w tej sprawie.

Dalvia pisze...

Poszłam, zagłosowałam. Ale wcześniej wypełniłam test. I idealnie mi się zgrały poglądy z tym, na którego chciałam głosować. Dziwne? Czy ja może jednak coś nie coś wiem więcej o polityce, aniżeli bym chciała?

W każdym razie, nie przeszedł. Nikt z tej partii nie przeszedł. No i cholibka, trudno. Ale, nawet będąc za granicą, wliczyłam się do tych zacnych 20%....... porażka...