Jednak nie ma co się spodziewać częstszych aktualizacji na tym blogu w tym roku akademickim. Siedzę na Woli w naszym mieszkaniu i zajmuję się sprzątaniem i spacerami z psem lub siedzę nad Zapętleniem.
Jedna ze ścian naszego liwing-rómu jest cała obklejona notatkami, jak w jakimś filmie, gdzie policjanci zbierają dowody przeciwko seryjnemu mordercy. Te notatki sobie odpowiednio przesuwam (przyklejone są na Uhu Patafix) i doklejam nowe.
Dla nie zaznajomionych z tematem, Zapętlenie to mój kolejny album. Będzie miał pewnie ponad 300 stron, prapremiera (pierwszych 80-100 stron) będzie w czerwcu podczas mojego dyplomu, a całość mam nadzieję, wyjdzie przed mistrzostwami świata w piłce nożnej.
Komiks będzie czarnobiały i ponownie ja będę na okładce. Ale styl rysowania będzie inny niż to, co dotychczas prezentowałem. Jeśli chodzi o komponowanie plansz, to Zakład, jaki ukazał się w czwartym Ziniolu, jest najbliższy drodze, jaką teraz podążam. Choć tak naprawdę będą tu i splesz-pejdże a la Miller, i kilka wątków lecących równolegle pasami na rozkładówce, i komentarze na paginie i trochę kolażu - słowem, cały arsenał formalny, jakim w tej chwili dysponuję.
O treści można poczytać na Kolorowych Zeszytach lub Komiksomanii, gdzie Kubie Oleksakowi i Tomkowi Pstrągowskiemu dałem wyczerpujące odpowiedzi na ten temat.
Choć obok dokumentu o plenerze akademickim będzie to też komiks o mojej pogłębiającej się depresji, o rozpadzie poprzedniego związku, o frustracji seksualnej i wreszcie rozpadzie świata.
Przeczytałem ostatnio Platformę Houellebecqa i pomyślałem po niej: O co tyle szumu? Dobra, silna książka, ale czym się tak szokować? Poczułem absolutną pogardę dla tych wszystkich krytyków, tych kretynów na swoich posadeczkach, którzy nic o życiu nie wiedzą. Poczułem pogardę dla większości ludzi, którzy większość tego, o czym czytają w książkach i widzą na filmach znają tylko stamtąd, a prowadzą tak beznadziejnie nudne życia, że zostaje im tylko eskapizm, bo są zbytnimi asekurantami, by samemu czegoś spróbować. A jak obnażą pierś na jakiejś imprezie lub wybiją szybę na przystanku uważają to za totalne szaleństwo, bunt, lub jakkolwiek inaczej chcą to nazywać.
Przeczytałem Platformę i pomyślałem: Tym się ludzie szokują? Przecież nie trzeba wymyślać powieści o seksturystyce w krajach muzułmańskich, by walnąć kogoś po ryju. Wystarczy opowiedzieć o tym, o czym twórcy, przynajmniej w Polsce, boją się mówić. Bo boją się o swoje relacje z rodziną, ze znajomymi, z partnerami od biznesu. A jak nawet mówią, to wybielają siebie, tuszują te najbardziej wstydliwe rzeczy. Też będę musiał to i owo ukryć, ale same zachowania to rzecz peryferyjna. Stan psychiczny do nich doprowadzający mnie najbardziej interesuje.
Postanowiłem zgwałcić swoich czytelników. Zostawić ich zeszmaconych na podłodze. I nie dlatego, że ja coś im zrobię. Zgwałcę wyłącznie trzymając lustro pod właściwym kątem.
Co jeszcze mogę dodać? Chciałbym, by to wyszło w twardej oprawie.
Jedna ze ścian naszego liwing-rómu jest cała obklejona notatkami, jak w jakimś filmie, gdzie policjanci zbierają dowody przeciwko seryjnemu mordercy. Te notatki sobie odpowiednio przesuwam (przyklejone są na Uhu Patafix) i doklejam nowe.
Dla nie zaznajomionych z tematem, Zapętlenie to mój kolejny album. Będzie miał pewnie ponad 300 stron, prapremiera (pierwszych 80-100 stron) będzie w czerwcu podczas mojego dyplomu, a całość mam nadzieję, wyjdzie przed mistrzostwami świata w piłce nożnej.
Komiks będzie czarnobiały i ponownie ja będę na okładce. Ale styl rysowania będzie inny niż to, co dotychczas prezentowałem. Jeśli chodzi o komponowanie plansz, to Zakład, jaki ukazał się w czwartym Ziniolu, jest najbliższy drodze, jaką teraz podążam. Choć tak naprawdę będą tu i splesz-pejdże a la Miller, i kilka wątków lecących równolegle pasami na rozkładówce, i komentarze na paginie i trochę kolażu - słowem, cały arsenał formalny, jakim w tej chwili dysponuję.
O treści można poczytać na Kolorowych Zeszytach lub Komiksomanii, gdzie Kubie Oleksakowi i Tomkowi Pstrągowskiemu dałem wyczerpujące odpowiedzi na ten temat.
Choć obok dokumentu o plenerze akademickim będzie to też komiks o mojej pogłębiającej się depresji, o rozpadzie poprzedniego związku, o frustracji seksualnej i wreszcie rozpadzie świata.
Przeczytałem ostatnio Platformę Houellebecqa i pomyślałem po niej: O co tyle szumu? Dobra, silna książka, ale czym się tak szokować? Poczułem absolutną pogardę dla tych wszystkich krytyków, tych kretynów na swoich posadeczkach, którzy nic o życiu nie wiedzą. Poczułem pogardę dla większości ludzi, którzy większość tego, o czym czytają w książkach i widzą na filmach znają tylko stamtąd, a prowadzą tak beznadziejnie nudne życia, że zostaje im tylko eskapizm, bo są zbytnimi asekurantami, by samemu czegoś spróbować. A jak obnażą pierś na jakiejś imprezie lub wybiją szybę na przystanku uważają to za totalne szaleństwo, bunt, lub jakkolwiek inaczej chcą to nazywać.
Przeczytałem Platformę i pomyślałem: Tym się ludzie szokują? Przecież nie trzeba wymyślać powieści o seksturystyce w krajach muzułmańskich, by walnąć kogoś po ryju. Wystarczy opowiedzieć o tym, o czym twórcy, przynajmniej w Polsce, boją się mówić. Bo boją się o swoje relacje z rodziną, ze znajomymi, z partnerami od biznesu. A jak nawet mówią, to wybielają siebie, tuszują te najbardziej wstydliwe rzeczy. Też będę musiał to i owo ukryć, ale same zachowania to rzecz peryferyjna. Stan psychiczny do nich doprowadzający mnie najbardziej interesuje.
Postanowiłem zgwałcić swoich czytelników. Zostawić ich zeszmaconych na podłodze. I nie dlatego, że ja coś im zrobię. Zgwałcę wyłącznie trzymając lustro pod właściwym kątem.
Co jeszcze mogę dodać? Chciałbym, by to wyszło w twardej oprawie.
14 komentarzy:
Dla mnie Houellebecq (po przeczytaniu Cząstek, Platformy i Poszerzenia pola walki) ) jest kręcącym się wokół własnego ogona obsesjonatem. Choć i tak jest ciekawszy niż Beigbeder, jego kolega po piórze. Z bardziej znanych pisarzy szokujących najbardziej przemawia do mnie chyba Jelinek.
A właśnie, zawsze chciałem sobie coś jej przeczytać, a nigdy nie miałem okazji. Tyle co "Pianistkę" widziałem, ale adaptacja filmowa to nie książka. Dzięki za pozycję na list do Mikołaja!
Moim zdaniem ta ściana wygląda raczej nieco w drugą stronę (o ile jest to fizycznie możliwe) - jak w pokoju tego właśnie ściganego mordercy, do którego trafia policja i ze zgrozą ogląda poprzyklejane wszędzie zapiski, wykresy, zdjęcia i apokaliptyczne wizje chorego umysłu.
Pozdrawiam.
No, no, poważne słowa padają w przedostatnim akapicie. Trzymam kciuki za te wszystkie gwałty.
Czekam na ten gwałt więc. Może coś to ruszy ludziom w głowach.
A z drugiej strony, piszesz o pogardzie wobec krytyków, którzy nic nie przeżyli, którzy nie mają doświadczenia. A Ty? Uważasz sie za doświadczonego, pisząc tę notatkę?
Mówiąc, że całość wyjdzie przed Mistrzostwami Świata miałeś raczej na myśli Mistrzostwa Europy 2012, a nie mundial 2010 w RPA, czy 2014 w Brazylii?
No proszę - taki długi post, a i tak większość zapamiętała jedynie formułkę o gwałcie.
Pozdrawiam i życzę powodzenia przy tworzeniu kolejnego albumu.
To ma być długi post u Daniela?
No bez przesady - przecież to na raz da się przeczytać!
Bardzo krótki post...
Również czekam na gwałt:> I również zapytuję o to Twoje doświadczenie! Publika nie wierzy.
Ile Ci zapłacili za reklamę UHU :>?
I ja pracuję podobnie, zwykle jeszcze nad kilkoma pracami / stronami jednocześnie.
Wydawcą też będzie Timof? I rzeczywiście krótki post.
Jeśli chodzi o ścianę, pics or it didn't happen.
Robisz komiks o swoich problemach z seksem?
może zrób go za jakieś 30 lat?
Będzie może więcej niż przyszczypanie włosków gumką
:)
gwałty mu w głowie. problemy z seksem, jak nic.
Prześlij komentarz