BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Work in progress II

Zaraz święta, więc szybkie podsumowanie tego, co ostatnio udało się Oldze i mi osiągnąć:

- Wystąpiliśmy w MPK na Motywie Drogi, co było bardzo miłym przeżyciem. Naprawdę mamy tak posprzątane biurko, wbrew temu, co niektórzy sądzą. Zresztą, kiedy we troje (bo z psem, Bolkiem) mieszkamy w kawalerce, trzeba dbać o porządek, bo nie ma innych pokoi, do których można by uciec przed bałaganem.

- Narysowany przeze mnie Batman dołączył do zespołu na Kolorowych Zeszytach. Już wcześniej Olga wystąpiła w cyklu The Batmans ze swoim harmonikogrającym mrocznym rycerzem w serdżiolionowskim stylu.

- Olga została wytypowana jako reprezentantka Polski w kalendarzu przygotowanym przez Centralę Komiksu. Jeszcze jest czas na kupienie miłego prezentu pod choinkę, który będzie towarzyszył komuś przez cały rok.

O innych rzeczach na razie cicho sza, choć co nieco kryje się w naszych rękawach.

Jacek Gdaniec już opublikował naszą kartkę świąteczną. Zanim nastąpi kolejna nudna notka z pola walki nad moim nowym albumem, chciałbym życzyć Wam od Olgi i mnie wspaniałych, rodzinnych świąt, jak i kolejnych 365 dni spędzonych w tym duchu!




***

A teraz dla tych dwóch i pół ludzi, których interesuje mój warsztat pracy:

Praca wre! Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w styczniu będę miał za sobą pierwsze dwadzieścia stron Zapętlenia już gotowych. Z drugiej strony, sam prolog wprowadzający do pięciorozdziałowego albumu rozciąga mi się już na jakieś 40-50 stron, więc może trzysta-ileś stron, jakie planowałem na cały album będzie trzeba podbić trochę.

Definitywnie zrezygnowałem z robienia krótkich form w najbliższym czasie (przynajmniej następne pół roku), więc nic nowego w Kolektywie lub innych zinach/magazynach ode mnie nie uświadczycie.

Na poniższym zdjęciu warsztat pracy w trakcie pisania dialogów i rozrysowywania storibordu.


W lewym górnym rogu widać karteczki, które do niedawna wisiały na ścianie w naszym wolskim mieszkaniu, te rysuneczki pośrodku to storibord pierwszych 15 stron. Jako, że wiele rozkładówek będzie wchodziło na spady (czyli że rysunki będą dochodziły do brzegów kartki), już na tym etapie musiałem obliczyć i ustalić format komiksu, by wychodzić rysunkami 5 mm poza właściwy obszar planszy. Jest to istotne, gdyż w drukarni cięcie papieru odbywa się z błędem jednego, dwóch milimetrów. Piszę o tym, bo często komiksiarze, jak i inni ludzie przygotowujący prace plastyczne do składu, dociągają swój rysunek do brzegów kartki i tak wysyłają do drukarni. Jest to błąd, który trzeba poprawiać, a jeśli nie ma dodatkowego obszaru, trzeba rozciągnąć oryginalny rysunek i z niego tworzyć obszar na spady.

Jak widać, przygotowanie komiksu to nie jest hop siup. Na początku trzeba myśleć o takich rzeczach. Też trzeba myśleć o tym, czy będzie klejony na grzbiecie, czy szyty. Zapętlenie musi być szyte, bo zależy mi na eksponowaniu pełnych rozkładówek, czyli trzeba je w pełni otwierać. Wewnętrzne brzegi stron nie mogą chować się w grzbiecie, łamiąc otwarty album na dwie "tablice".

Jeśli chodzi o metodę pisania, to wpierw wizualizuję sobie w głowie (lub czasem szkicuję) co ogólnie ma się dziać na jakieś liczbie stron. Np. będzie scena, w której troje bohaterów rozmawia w samochodzie. Następnie szkicuję storibord z tymi kilkoma stronami, by mieć orientację, gdzie w rysunkach będę mógł umieścić tekst. Następnie piszę dialog. Kiedy dochodzę do jakieś puenty, i widzę, że jest to ilość tekstu pasująca na rozkładówkę, "łamię tekst", czyli zaznaczam, że te i te dialogi mają być na stronie 12/13. Biorę już przygotowane do właściwej pracy kartki, szkicuję ramy kadrów i wpisuję delikatnie tekst. Jeśli mi się nie mieści, to albo go podcinam, albo odpowiednio rozciągam, dodając kolejne kwestie, by pasował do takiego układu, jaki jest mi potrzebny. Widzę teraz ile jeszcze stron będę potrzebował, by dokończyć dialog i rozszkicowuję sobie w storibordzie kolejne np. 5 stron jazdy samochodem, do których rozpisuję tekst.

Oczywiście jest to takie ogólne postawienie sprawy. Czasem mam już całą sekwencję obrazów i stojącej za nimi idei w głowie i dopiero jak całość rozszkicuję, to biorę się za właściwy tekst. Rzadziej w odwrotną stronę.

Przy Zapętleniu postanowiłem działać na matrycach, czyli gotowy tekst będzie pisany na innych kartkach, niż te, na których będę rysował. Co prawda wpierw faktycznie lekko zaznaczam tekst na "matrycach rysunkowych", ale potem kalkuję pola, w które ma się zmieścić tekst, na kolejną matrycę.

Po co dokładam sobie pracy? Po pierwsze, pozwala mi to na szybszą pracę z tekstem. Mogę teraz pisać dialogi orientacyjnie i wrócić do nich za rok, dwa i poprawić. Łatwiej będzie to robić, pisząc na czystej białej kartce, niż ingerując w gotowy rysunek, na który będzie naniesiony tekst, a w przypadku Zapętlenia będzie to pewnie częsta praktyka, jako że tradycyjnie rozumiane dymki denerwują mnie - wielkie białe plamy rozwalające obraz, nawet gdy są wkomponowane w niego. Po drugie, będzie mi łatwiej przygotować pliki z tekstem w lepszej rozdzielczości, niż rysunek, co pozytywnie odbije się na jakości. Podobnie zrobiłem w polskiej wersji Łajki, z której jestem niesamowicie dumny, gdyż jest technicznie doskonalsza od oryginału.

W oryginalne Łajce plansze były przygotowane w 600 dpi - kolor i tekst. Pliki ważyły dużo, bo dla koloru wystarczy 300 dpi, a tekst, jak i wszystkie czarne linie były ząbkowane, bo nie były czystymi, czarnobiałymi bitmapami. Rozdzieliłem więc plansze na dwie matryce, jak to się robi we frankofońskich komiksach kolorowych i złożyłem je w indizajnie. Najpierw nałożyłem matrycę z kolorem w 400 dpi, a następnie cały lineart wraz z tekstem w 1200 dpi jako bitmapy.

Można się też przekonać o tym, jak dobrym pomysłem są dwie matryce, przyglądając się komiksowi Olgi, Duch Banka. Tu również tekst został wklejony w postprodukcji. Olga rysuje i maluje na mocno fakturowym papierze, który jednak przeszkadza w czytelnym pisaniu. Do tego malowanie farbą po literach potrafi je przyćmić. Druga matryca pozwala Oldze dostosować papier drugiej matrycy do pisania, po czym może łatwo w postprodukcji podbić czerń liter, nie naruszając kolorów rysunku. Zresztą, gdyby w starym trybie pracy Olga chciała np. przesunąć tekst o kilka milimetrów w lewo, by ładniej wyglądała kompozycja kadru, to musiałaby to zrobić, wycinając również fakturowane tło, co mogłoby być widoczne, nawet przy skrupulatnym i czasochłonnym retuszu. Matryce rozwiązują te wszystkie problemy.

Trochę przynudziłem, ale może komuś się te technikalia przydadzą.

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do przeczytania wkrótce!

5 komentarzy:

Maciej Pałka pisze...

Rezygnacja z szorciaków mnóstwo okej. Popieram. Też bym tak chciał.

tO mY: pisze...

"Mogę teraz pisać dialogi orientacyjnie i wrócić do nich za rok, dwa i poprawić."- tej, co to ma znaczyć??? że pełny komiks będzie gotowy za dwa-trzy lata??? Daniel, nie rób tego dwóm i pół czytelnikom Twoim!

;-)

Łukasz Mazur pisze...

Jeśli dobrze kojarzę, to premiera całości wstępnie planowana na 2012?

A Twoje tajemnice warsztatu pracy Danielu nieco mnie zniechęcają do podjęcia pracy nad czymś większym :] nad mniejszym zresztą też.

Kuba Oleksak pisze...

Kryste, Danielu, tko Ci to wszystko wyda!

Acha i jak tak patrzę na te Twoje raporty z produkcji, to mi przychodzi jakoś Nabokov i ta jego dziwaczna pisanina - kilogramy pożółkłych fiszek, siatka na motyle i Vera przy maszynie.

kolec pisze...

Mnie się tam przydają takie technikalia. Już teraz widzę, że trochę rzeczy mam do poprawienia w przyszłości. A pewnie jeszcze wiele spapranego się znajdzie..