BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

środa, 23 czerwca 2010

Bez tytułu

Cały wypoczynek urlopowy szlag trafił, bo teraz żyję w kolejnej ze swoich próżni. Tym razem czuję niepokój związany z brakiem pracy, czyli z brakiem jakiegoś stałego rytmu dnia, a bez tego rytmu nie mogę brać się za kolejne strony komiksu, bo jak się za nie wezmę, będę czuł, że nie spędzam czasu na szukaniu pracy. Przy kolejnej edycji Małego Księcia powinni zamiast pijaka dać mnie.

***

Nic to. Już w piątek jesteśmy z Olgą w Gdańsku na BFK. W niedzielę o 10.00 prowadzę wykład o tym jak słowo i obraz współgrają w komiksie (posiłkując się mocno bardzo ciekawymi teoriami Scotta McClouda), a godzinę później poprowadzę dla wszystkich chętnych warsztat, który będzie polegał na narysowaniu storibordu (umiejętności rysownicze nie są istotne) jedno, dwu stronicowego komiksu na podstawie wiersza (dam kilka prostych, czytelnych i bardzo plastycznych przykładów między innymi z Herberta i Różewicza). Gorąco zapraszam. I tym razem postaram się zmieścić z wykładem w regulaminowym czasie. I się nie spóźnić.

***

Dla tych z Was, którzy zastanawiają się jak spędzić wakacje, a nie mają pomysłu, z pomocą przychodzi Heinrich Hoffmann, który napisał dwa bardzo ciekawe poradniki krajoznawcze - Z Hitlerem w Polskę i Z Hitlerem po Europie.


Do Kupienia w antykwariacie w Alejach Ujazdowskich w Warszawie.

***

Poza wspomnianymi na początku problemami, mam jeszcze jeden. Moja egzystencjalna rozkminka na dziś to:

Jak się zachować wobec sąsiada, z którym już się tego dnia witało?
Czy jeszcze raz powiedzieć "Dzień dobry"?
A może porozumiewawczo kiwnąć głową, co oznacza: "No, widzę że wciąż dobrze. To dobrze. U mnie też dobrze, jak widać".
Bo patrzenie w inną stronę lub schylenie się, by zawiązać sznurowadło w momencie, kiedy sąsaid akurat przechodzi, to chyba nie sluży budowaniu więzi sąsiedzkich?

Droga Bravo Girl (i wszyscy inni czytający te słowa) - proszę o pomoc!

7 komentarzy:

kaerel pisze...

ja zawsze kiwam porozumiewawczo. ale tez nie znam protokołu dyplomatycznego.

Olga Wróbel pisze...

Ja nie mówię nikomu dzień dobry i mam problem z głowy.

janka-kung-fu pisze...

Kiwaj i się uśmiechaj. Chociaż ja czasem mówię dzień dobry i trzy razy, bo protokół to jedno, a odruch drugie.

Ja mam jeszcze staszny problem: zawsze zapominam, że wieczorem mówi się 'dobry wieczór'...

OTU pisze...

pozwalam sobie na całkowitą obojętność czensto

Jan Mazur pisze...

Ja zawsze się witam, ale jeśli robię to już kolejny raz, używam tonu jednoznacznie wskazującego na "och, witamy się już po raz drugi, czy to nie zabawne?".

Daniel Chmielewski pisze...

A, no właśnie. Bo to, o czym pisze Kasia, obawiam się, że byłoby uznane za oznakę niepamiętania. Ale jeśli można, jak mówisz Janku, wyćwiczyć odpowiedni ton mówienia ponownego "dzień dobry", to może tego właśnie spróbuję.

A wracając do zapominania - cierpię na jeszcze jedną przypadłość. Sąsiadów rozpoznaję o ile są w mojej klatce schodowej. Jak ich widzę już kilka metrów dalej, to poza nielicznymi, bardzo charakterystycznymi przypadkami, to już są mi zupełnie obcy z wyglądu. Przez to mam paranoję na osiedlu, że patrzę na kogoś, oni są już gotowi do serdecznego przywitania, a tu ja jednak maszeruję w milczeniu dalej. Jak Ci ludzie mają się po czymś takim czuć?!

Anonimowy pisze...

Ton ponownego mówienia "dzień dobry" jest bardzo ważny. Należy też wyćwiczyć minę przepraszająco-przymilną w stylu: "Ojej, przepraszam, to takie krępujące, nie wiem, co się robi w takich sytuacjach" oraz "Ale widzi Pan/Pani Sąsiedzie/Sąsiadko, przywitałam się, bo jestem kulturalna. Pożyczy Pan/Pani szklankę cukru?". Czyli lekki uśmiech, oczy "na kotka" i odpowiedni układ brwi.