BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

piątek, 7 stycznia 2011

Zmiana percepcji czasu i tożsamości w wyniku nowego przełomu technologicznego - część III

Ciąg dalszy. Tu jest część 1. A tu jest część 2.

W tym odcinku powołuję się na Guy Deborda, którego najważniejszy tekst, Społeczeństwo spektaklu, polecił mi promotor,
Aleksander Zbrzezny. Dzięki rozmowom z nim wykalrowało mi się kilka rzeczy związanych z filozoficznym wymiarem Zapętlenia, a Debord okazał się światopoglądowym mentorem, którego podejście do świata jest mi wyjątkowo bliskie. Pozwolę sobie, zanim przejdziemy do dalszej części mojej pracy dyplomowej, przytoczyc dwa cytaty ze wstępu do polskiej edycji Społeczeństwa spektaklu, który napisał tłumacz Mateusz Kwaterko:

Zdaniem Deborda konieczny proces "wewnętrznej negacji sztuki jako sfery oddzielonej od życia" był już właściwie ukończony, dalsze przyspieszanie rozkładu poszczególnych dziedzin sztuki byłoby trwonienem sił na powielanie niegdyś radykalnych, ale obecnie zużytych i pozbawionych znaczenia gestów. W "Potlachu" (jego piśmie - przyp. DC) pojawiały się niezliczone inwektywy pod adresem współczesnych artystów i intelektualistów, utożsamianych z taką "koncesjonowaną awangardą".
(...)
Międzynarodowi letryści ogłosili strajk artystyczny, jednocześnie zaś poszukiwali środków urzeczywistnienia sztuki w życiu. Hasło to należy rozumieć dosłownie. Nie chodziło o zacieranie granic między sztuką a życiem, o tworzenie sztuki zbliżonej do życia, wymagającej na przykład od widzów mniejszego lub większego zaangażowania w artystyczny spektakl: Deborda nigdy nie interesowały happeningi. Stawką było wyswobodzenie z rezerwatu estetyki twórczego potencjału zarwówno jednostek, jak i szerszych grup społecznych, włączenie kreatywności w dialektyczny ruch przekształcania świata, innymi słowy (zacytujmy Społeczeństwo Spektaklu, par. 187): "urzeczywistnienie w życiu tej wsplnoty dialogu i gry z czasem, którą twórczość poetycko-artystyczna jedynie przedstawiała".Spośród prób konkretyzacji tego ogólnikowego programu warto wymienić psychogeografię oraz jej narzędzie, dryfowanie. Debord i jego przyjaciele niestrudzenie eksplorowali Paryż, kierując się, w trakcie tych wielogodzinnych, a czasem wielodniowych wędrówek, jedynie "siłą przyciągania miejsc". Z naukową sumiennością rejestrowali swoje wrażenia, starając się odkryć takie formy miejskiej przestrzeni, które budziły nowe pragnienia i sprzyjały ich zaspokajaniu. Wypuszczali się również na teren utopii, opisując fantastyczne miasta "przeznaczone do permanentnego dryfowania".

*

Tłumacz, Mateusz Kwaterko, znajomy mojego promotora, przyjął sobie lekcje Deborda do serca i w pewnym momencie porzucił filozofię, by założyć szkołę tańca w Warszawie.

A ja z kolei nie jestem aż tak anty estetyzmowi. Dziś na przykład wybieram się z Olgą do galerii Art New Media na Krakowskim Przedmieściu na
wystawę obrazów Sławomira Marca, z którym miałem zajęcia z rysunku przez rok na Akademii. Kto już czytał fragment Zapętlenia zna go ze stron komiksu. Gorąco polecam (wystawę, rzecz jasna).

*
1.2. Bez-czas i czas cykliczny

Społeczeństwa pierwotne drogą ewolucyjnych prób i błędów opanowały technikę wyrabiania narzędzi i przygotowywania jedzenia. Posiadały też języki, dzięki którym akumulowały wiedzę, choć wiedza wciąż była związana głównie z doświadczeniem i przekazywana osobiście.

Istniały w danych społeczeństwach jednostki służące za żywą pamięć zbiorowości. Mędrcy i szamani posiadali wiedzę o mitach i przeszłych zdarzeniach grupy. Jednakże tak jak teraz, gdy pada komputer i tracimy całą zapisaną wiedzę i dane, które ufnie powierzyliśmy maszynie jednocześnie się tej wiedzy zrzekając (nie zapamiętując danych, do których mamy łatwy dostęp), tak i pierwotne społeczności traciły swoją grupową tożsamość, gdy mędrzec ginął, nim zdołał przekazać wszystko następcy. Zresztą podczas walk plemiennych, to mędrcy byli jednym z głównych celów ataku. Zabijani lub doprowadzani torturami do szaleństwa, zabierali ze swoją świadomością emanującą na całą grupę tożsamość (gdyż opowieści mędrca nie odpowiadały żadnym datom, nie spełniały roli historycznej, a jedynie tożsamościową).

Dla społeczności pierwotnych istniała wieczna teraźniejszość. Śmierć i prokreacja nie podlegały czasowi (10). Były tylko sygnałami pojawiającymi się i znikającymi tu i teraz i składowane w świadomości jako doświadczenie, casusy pomagające w dalszym przetrwaniu. Społeczności te przynależały do porządku audialnego – słuchowego (11). Nie oczy były najważniejszym zmysłem, a uszy, do których wszystkie bodźce dźwiękowe docierają na raz. Jeszcze w dwudziestym wieku, gdy próbowano puszczać w Afryce pewnym plemionom należącym do porządku audialnego proste filmy instruktażowe zrobione w Europie, widzowie nie potrafili połączyć ciągu obrazów w konkretną narrację, za to zwracali uwagę na peryferyjne treści, jak kurczak przebiegający na dalszym planie. Nie istniała dla nich hierarchia planów.

Najbardziej pierwotne ludy organizowały się w grupy koczowników, przeprowadzające się na nowe miejsce, gdy stare było już wykorzystane pod względem surowców i gdy klimat stawał się niekorzystny. Powodowało to, że choć grupy te wędrowały, faktycznie przebywały w miejscach podobnych i wciąż wykonywały te same gesty i rytuały. Jest to kolejny powód przyczyniający się do ich istnienia wyłącznie w czasie teraźniejszym.

Dla wielu ludzi we współczesnym świecie, mimo kalendarzy i systemu godzinowego, czas również zamienia się w wieczną teraźniejszość. Po godzinach rutynowej pracy lub nauki osobnicy ci spędzają swój czas w sieci, docierając do punktu przebodźcowienia, kiedy poruszanie się wśród aplikacji internetowych staje się kolejną rutyną określaną bardzo konkretnymi rytuałami (wejść na swojego bloga, sprawdzić statystyki bloga, sprawdzić serwis informacyjny, sprawdzić pocztę elektroniczną, ponownie sprawdzić statystyki bloga, etc.). Przebodźcowienia charakteryzuje się tym, że w pewnym momencie umysł tak przywyka do pewnego natężenia nowości (jak organizm przywyka do dawki leku), że nic nowego nie potrafi wywołać emocjonalnego pobudzenia. Deprywacja sensoryczna w pracy i po pracy doprowadza do niepożądanych skutków, o których była mowa w części o strukturalizowaniu czasu.

O ile dla ludów pierwotnych nie było alternatywy, o tyle dla nas, współczesnych, taka postawa związana jest z tendencjami eskapistycznymi. Między nami i ludami pierwotnymi stoi czas reformacji, w którym rozwinął się kult pracy, pracy dla samej pracy i odpowiednich oczekiwań społecznych, które w procesie socjalizacji stają się oczekiwaniami naszego superego. Wielu z nas nie chce lub nie potrafi oczekiwaniom tym sprostać. Pod koniec tej części pracy zobaczymy jak rozłam świata na realny i wirtualny wywołał między innymi powyższe niepożądane zjawiska. Na razie przesuńmy się dalej w naszych rozważaniach – do czasu cyklicznego.

Dopiero tryb osiadły i kultura agrarna podporządkowana zmiennym porom roku stanowią faktyczną podstawę czasu cyklicznego (12). W tym okresie historycznym praca zaczyna być istotnym czynnikiem życia społecznego. Nie tylko pod względem aktywności, ale i początku podziału społeczeństwa na klasy, co oczywiście ma decydujący wpływ na oblicze dalszych losów Europy.

Bardziej rozbudowane cywilizacje, jak grecka, coraz bardziej świadome i strukturalnie skomplikowane, nie mogą zadowolić się prostą cyklicznością dyktowaną przez naturę. Czas przestaje być zbiorem punktów „tu i teraz”, bo każdy widzi, że życie jednostki odbywa się w prostej linii, od narodzin aż po śmierć. W cywilizacjach tych rozwijają się systemy religijne niwelujące sprzeczność między cyklicznością i linearnością (13). Cykliczność zostaje nałożona na proces życia. Powstaje wiara w reinkarnację, ale też bardziej skomplikowana koncepcja zaświatów, w których po śmierci następuje nowe życie, albo które są właściwym życiem, podczas gdy czas ziemski jest rodzajem snu lub sprawdzianu. Systemy te z jednej strony dają ludziom poczucie sensu i bezpieczeństwa, z drugiej pozwalają utrzymywać ład społeczny dzięki wskazówkom i przykazaniom, które warto lub trzeba przestrzegać, jeśli pragnie się wiecznego szczęścia.

W Grecji powstaje wiele koncepcji czasu w kręgach filozoficznych. Jednakże w pracy tej chciałbym skupić się na praktycznie odczuwanym czasie wynikającym głównie z przemian technospołecznych, a nie na koncepcjach, które dla ludzi nie parającymi się filozofią są abstraktami. Przejdźmy teraz do średniowiecza, kiedy to nastąpił kolejny wielki (acz powolny) przełom – pogański czas cykliczny został wchłonięty przez nową koncepcję chrześcijańską.

10) Guy Debord, Społeczeństwo spektaklu i Rozważania nad społeczeństwem spektaklu, Warszawa 2006, s. 98.
11) Por. Marshall McLuhan, Wybór tekstów, Poznań 2001.
12) Guy Debord, op. cit., s. 98
13) G. E. R. Lloyd, Czas w myśli greckiej, Warszawa 1998, s. 218.

1 komentarz:

Kato pisze...

To tylko ja. Dowód, że tak jak wspominałem czytam wszystko, co tu zamieszczasz.