Niedziela upłynęła nam (Oldze, Grecie i mi) pod znakiem obecnej odnogi rozbudowanego projektu Jaśminy Wójcik, do którego należy dokument o właścicielach traktorów Ursus, P7P (kliknijcie, by zobaczyć stronę projektu wraz z galerią). "Odnogi" jest jak najwłaściwszym słowem, bo zwiedzaliśmy pieszo wielohektarowe tereny fabryczne.
Nie będę się silił na rozbudowany opis, zwłaszcza że często znajdowałem się poza zasięgiem głośników Jaśminy i nie słyszałem nagranych wcześniej relacji byłych pracowników zakładów. Na szczęście, nagrania będą dostępne na stronie internetowej, więc warto tam wkrótce zajrzeć.
Zdjęcia autorstwa Jakuba Wróblewskiego, jak i dokładny opis założeń projektu można zobaczyć na Facebooku.
***
Na miejsce zbiórki przyjechaliśmy wraz z teściami w ramach rodzinnej wycieczki w pół do 12.00 i obawiałem się, że frekwencja może nie dopisać.
Obawy były płonne. Zjawiło się bardzo dużo mieszkańców z okolic, którzy byli istotnym targetem Jaśminy. Cieszy to, bo często mieszkańcy danego obszaru, do których adresowane są takie akcje, są dość nieufni, albo po prostu ich to nie obchodzi.
Pierwszym punktem wycieczki było wejrzenie do ogromnej, zrujnowanej hali fabrycznej. Właściwie tu pojawił się jedyny zgrzyt wycieczki, bo Jaśmina i głośniki z lecącymi wciąż relacjami byłych pracowników kontynuowała podróż, a duża część zwiedzających została, by fotografować każdy malowniczy zakamarek i musieliśmy doganiać. Ale z drugiej strony, tak jak wcześniej napisałem, będę mógł odsłuchać plik audio potem, więc było warto zostać w tyle.
Przez tę dziurę w płocie przedostało się pewnie z tuzin wózków z dziećmi, obcy ludzie pomagali je przenosić. W tym to newralgicznym miejscu najlepiej uwidoczniła się tego dnia idea solidarności społecznej.
Wiecznie żywy Guy Debord (pełny tekst, którego tytuł widnieje na ścianie, możecie przeczytać TU).
Inżynier Kazimierz Okraszewski, jeden z byłych pracowników i były kustosz muzeum ZPC Ursus, szczegółowo (ale i ciekawie!) opowiadał o historii tego miejsca i produkowanych tu traktorów.
W muzeum mogłem wreszcie pokazać Grecie traktor (tata Oli w Elementarzu jeździ traktorem, a mam dziwną potrzebę kompulsywnego pokazywania córce oryginalnych przedmiotów, które widzi wpierw w ilustrowanych książeczkach, jakby dziewięciomiesięczne dziecko dopiero wtedy mogło zrozumieć co reprezentuje pomarańczowa plama z kółkami).
Choć największą atrakcją dnia były manometry, w których nieruchome wskazówki Greta wpatrywała się z ogromną radością.
Jeszcze zdjęcie drzewa w fabryce i dwa zdjęcia rur, bo wiadomo, że jak się zwiedza fabrykę, to trzeba zrobić 50 zdjęć rur bo rury są super.
I bohaterka całego spotkania, Jaśmina Wójcik, oklaskiwana po dwugodzinnym spacerze przez spalonych słońcem i wysmaganych wiatrem uczestników.
4 komentarze:
Spacer po tych fabrykach to jednorazowa akcja (w sensie - dla ludu, co by połaził)? Jeżeli dobrze widzę, to odwiedziłem ostatnio tę samą opuszczoną fabrykę co Wy na początku http://vimeo.com/64326253
Ta część, gdzie jest ta hala jest chyba jest terenem otwartym (tak mi mówi Olga), dalsze części były udostępnione przez Bumar.
Dzięki za ten wpis.
Kiedy następny wpis?
Prześlij komentarz