Mam wreszcie czas na spotkania ze znajomymi z Akademii i na przemyślenia. Już trwa trzeci tydzień od kiedy jestem na wychowawczym, a jak Greta idzie spać o 11.00, to nim siądę do kolejnych kadrów albumu wchodzę na Facebooka, potem kliknę na Komiksiki i przejrzę co tam w "Komiksowie" się dzieje. Przeczytam recenzję albumu, którego nie czytałem, pośmieję się z nieudolnej pracy, jaką ktoś wrzucił na swojego bloga, poprzeklinam Marcina Podolca, za to, że jest tak zajebisty, jedząc przy tym wszystkim serek homogenizowany i bułkę z pasztetem i porem.
Wczoraj narzekałem Jaśminie Wójcik (na której spacer akustyczny po fabrykach w Ursusie w tę niedzielę, na który bardzo gorąco zapraszam), że jeszcze chwila, i zostanę takim kolesiem, co to w wieku czterdziestu lat będzie mówił córce: No tak, studiowałem na Akademii, to były czasy, papierosy na korytarzu i rozmowy światopoglądowe przy wódce, czy piwie do późnej nocy. No i będę miał hobby, jakim jest rysowanie sobie przez godzinę tygodniowo, jeśli mnie najdzie.
Ale STOP! Tak nie musi być! Po co mi te wszystkie komiksikowe sprawy? Frustracje, zastanawianie się, czy tym kilku znajomym z Fejsa naprawdę podoba się kolejny post o Zapętleniu, czy kliknęli Lubię to przez przypadek. Odłączam się i wyłączam. Co to mnie wszystko obchodzi? Jak zrobię album i będzie dobry, to znajdą się ludzie, którzy będą lajkować i nawet przyjdą po autograf, na jakimś spotkaniu autorskim. I zresztą co mi daje to całe patrzenie na te komiksiki, na te okładki i plansze? Nic.
Zatem założyłem sobie na pasku Ulubionych folder o tytule Sztuczna prasówka, powrzucałem linki do stron, które mnie interesują w kontekście tego, kim jestem (ale ledwo ledwo, prawie że już tylko byłem) i sobie będę jadł pora z pasztetem nadrabiając trzyletnie zaległości. Greta lubi galerie, więc wybrać się po popołudniowej drzemce do CSW to żaden problem. Skończysz album, ogarnij się w sprawie stypendiów, grantów, kontaktów zagranicznych, a nie zastanawiaj się całymi miesiącami: Pójść na Komiksową Warszawę? I co, gadać o tym, co wyszło, co nie wyszło, przepraszać za okładkę From Hell i mówić o albumie to samo, co piszę na blogu?
Żegnaj Danielu zaściankowy, coraz głupszy, pokorporacyjnie wyssany, godzący się z tym, że takie życie, gotowy już przyklejać sobie słuchawkę do ucha niczym piętno. Niech moja praca twórcza będzie po godzinach, bez perspektyw, bez kasy, ale jestem ostatecznie twórcą, plastykiem, a nie człowieczkiem z hobby, i nie mogę dać sobie o tym zapomnieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz