BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Pretty good year

W październiku 2014 byłem świeżo po premierach Zapętlenia i zrobionego wspólnie z Marcinem Podolcem Podglądu. Zaczynały pojawiać się pierwsze recenzje, które czytałem między telefonami w punkcie obsługi klienta firmy kurierskiej, której byłem pracownikiem od 2010 roku. Za chwilę miałem podpisać umowę na czas nieokreślony, Olga działała prężnie z Kurzojadami i jej kariera felietonistki ruszyła z kopyta. Wyglądało na to, że jest dobrze, ciężka praca się opłaciła i mamy przed sobą niezłe perspektywy. 

21 października szefowa poprosiła mnie do pokoju i wytłumaczyła, że nie jest zadowolona z moich wyników i nie przedłuży umowy. Już nawet nie musiałem przychodzić do biura (strategia wielu firm, by jak najszybciej pozbyć się pracowników, których zachowanie pozwala przypuszczać, że mogą np. powypisywać różne niemiłe maile na forum całej firmy. Choć mimo mojego kontestowania korpo-standardów - nigdy bym się nie dopuścił tego typu akcji odwetowych). Siedziałem w domu, rozsyłałem CV do kolejnych korporacji i nie dostawałem odpowiedzi. 

Po dwóch tygodniach pogrążania się zdecydowałem, że teraz albo nigdy. Mam do wyboru: wreszcie trafić na jakąś korpo-pracę niskiego szczebla i pewnie zarabiać jeszcze mniej niż na dotychczasowym stanowisku, albo wykorzystać ten moment by zbudować swoją zawodową autonomię. 

Słyszy się zawsze, że bycie komiksiarzem to hobby, coś robionego po godzinach. I autorzy komiksów zaczynają tak bardzo wierzyć w te słowa, że nawet nie zastanawiają się nad opcjami. Zakładają też, że skoro to hobby, to robią to dla siebie i swojej frajdy. Ale zazwyczaj wpadają w najgorszą pułapkę. Wymyślają krótkie popowe formy bez głębszych treści, bez jakiejkolwiek funkcji, często już wyeksploatowane przez seriale i filmy, którymi się karmią. Nie korzystają z wolności, jaka przysługuje ich niszowemu statusowi, by robić rzeczy bezkompromisowe, albo pożyteczne. 

Postanowiłem udowodnić sobie rok temu, że mogę być autorem komiksów i mogę z tego żyć. Moje nowe dwa albumy są pozytywnie odbierane, jestem na fali, mam teraz wolny czas. Działam!

I kropla po kropli zaczął płynąć strumień pieniędzy. Moje sukcesy artystyczne już nie były kwestią ego, a ekonomii. I każda złotówka zarobiona w zgodzie z sobą, każda przepracowana godzina z myślą o tym, że mogę się publicznie pochwalić tym, co przez tę godzinę zrobiłem, pozwoliły mi poczuć swoją wartość. Mogłem po raz pierwszy od 2010 odstawić leki antydepresyjne.

Przez wiele lat odgrażałem się rzeczywistości, że to będzie mój rok! I wreszcie mogę powiedzieć, że tak, to BYŁ mój rok. I na horyzoncie widnieją kolejne fantastyczne projekty, których realizacji nie mogę się doczekać.

Poniżej prezentuję dla siebie, ale i dla Was, listę najciekawszych i najważniejszych projektów, które od końca października 2014 udało mi się zrobić. Jeśli coś przegapiliście, to teraz możecie nadrobić. Jak zawsze życzę miłej lektury! I dziękuję wszystkim, którzy czytają, piszą, motywują, dają mi odczuć, że ta praca ma sens!

***

Grudniowa odsłona małej kultury współczesnej w 2014 nosiła hasło "Przemoc". Z tej okazji przygotowałem komiks wzniecić/spłonąć (do przeczytania TU). Jest to uzupełnienia Zapętlenia oparte na wywiadach z uczestnikami pleneru dłużewskiego z 2008, Grzegorzem Kowalskim, Arturem Żmijewskim, Karolem Sienkiewiczem i byłymi już studentami Kowalni. Ostatecznie chyba ten komiks jest dla mnie ważniejszy niż Zapętlenie i gdyby miała być kiedyś reedycja albumu, to ten komiks na pewno się w nim znajdzie.
 
Bez mapy do celu. Zostałem poproszony o zrobienie jednostronicowej wypowiedzi komiksowej o tym jak widzę psychiatrię. Rzecz oparta jest na faktach i można ją przeczytać w piśmie Psychiatra.


Bardzo ciekawą pracą było zrobienie komiksowych ilustracji podsumowujących kolejne punkty tekstu Łukasza Smolarowa i Pawła HabrataModel przygotowania psychologicznego w piłce nożnej, który ukazał się w piśmie Asystent Trenera. Wykorzystałem język komiksowy ćwiczony w małej kulturze współczesnej, by zrobić klarowną i zabawną syntezę.


W styczniu 2015 okazało się, że moja praca wygrała konkurs Cydru Lubelskiego podczas Złotych Kurczaków. Nie chciałem brać udziału w konkursie, ale Łukasz Mazur mnie namówił. Reperkusją tej wygranej było późniejsze zlecenie na komiksy o cydrze, co mnie przekonało, że jak się ma wolna chwilę, to konkurs nie musi być marnotrawstwem czasu i może posłużyć do odprężającej zabawy z ewentualnym bonusem w postaci wygranej. 
Wszyscy gracze są głupcami. Zredagowany przez Mikołaja Dusińskiego zbiór tekstów, z których większość ukazała się na CDBlogu. Wydany jako e-book. Ilustracje wyglądają przepięknie na Kindlu! 


Czarne Fale. Kasia pokazała mi pierwszą wersję scenariusza jeszcze chyba w 2013 roku, potem było szukanie funduszy, spotkanie z młodymi pacjentami szpitala psychiatrycznego, konsultacje z lekarzami, wreszcie trzy miesiące intensywnej pracy rysunkowej na początku 2015 roku. I choć włożyliśmy w ten projekt z Kasią całą wiarę i siłę, jaką mieliśmy, to chyba nie wierzyliśmy, że rozwinie się to do takich rozmiarów. Obecnie w wielu gimnazjach poprowadzone zostały zajęcia o depresji, podczas których rozdawany jest komiks, można go nabyć prywatnie, doczekał się wielu recenzji i niedawno przetłumaczyłem go na angielski z myślą o rozsyłaniu go zagranicę. Bardzo polecam polubienie strony projektu na facebooku, gdzie Kasia publikuje wszystkie aktualne wieści.



Jak tylko skończyłem pracę nad Czarnymi Falami, dostałem zaproszenie do zrobienia komiksu dla Strapazinu i wystąpienia w Komiksofonie, do którego trzeba było zrobić film (do zobaczenia TU). Pomyślałem, że połączę jedno z drugim i zrobiłem film o procesie twórczym. Była to ogromna frajda, bo nie montowałem od czasów ASP, czego strasznie żałowałem. Na szczęście dostałem od cioci starą kamerę, dzięki której znów poczułem się jak student multimediów. Choć ciśnienie czasowe było straszne, komiks i dokument i występ na wrocławskiej imprezie zaliczam do bardzo udanych.




W kwietniu wróciłem do Wrocławia na zaproszenie Agnieszki Jamroszczak w celu przygotowania swojej pierwszej indywidualnej wystawy z prawdziwego zdarzenia. Pozwoliło mi to ostatecznie uporządkować i zamknąć projekt Zapętlenie i zadziałać w przestrzeni instalacjami, czego też mi brakowało od czasów studenckich.

W maju literowałem Magiczne pióro Dylana Horrocksa, byłem tłumaczem spotkań z autorami podczas Komiksowej Warszawy, a na koniec dostałem nagrodę: Scenarzysta roku 2014. 

Foto z Dylanem Horrocksem i Adamem Gawędą: Daniel Hilbrecht, foto z Robertem Sienickim i Janem Mazuerm: Jarek Obważenek

W czerwcu z kolei kolejne uznanie - Podgląd wyszedł we Francji pod tytułem Voyuers. Spotkał się z dość przychylnym przyjęciem i doczekał się kilkunastu recenzji w radio i w prasie. Udzieliłem też wywiadu dla pisma Casemate. Przede wszystkim miałem szansę zobaczyć jak działa wydawnictwo na Zachodzie (Marcin już doświadczył tego przy kolejnych wydaniach Fugazi) - jest więcej ingerencji, ale też pogłębionej dyskusji o treści i formie, co bardzo mi się spodobało.


Przed wakacyjnym wyjazdem udało mi się skończyć kolejny komiks dla małej kultury współczesnej, napisaną wspólnie z Zuzanną Kłyszejko Topografię uwagi. Znów mało czasu, na położenie koloru miałem chyba 4 godziny, ale udało się. Zresztą cenię sobie ciasne dedlajny, bo każą człowiekowi skupić się na efektywnych rozwiązaniach, a jeśli chodzi o stronę plastyczną komiksów - wymuszają szybki, bezpretensjonalny rysunek. Nie ma czasu na szlifowanie, które często odnosi estetycznie odwrotny skutek do zamierzonego. Topografia jest lekka i bardzo ładna, czego nie powiedziałbym o swoich wcześniejszych albumowych dokonaniach. (Całość do przeczytania TU).

Lato upłynęło pod znakiem Cydru Lubelskiego, czyli reperkusji grudniowej wygranej. Wykonałem według hasłowych wskazówek autorskie komiksy o cydrze, do tego "wafle", czyli podkładki pod piwo (lub cydr!) i pocztówki - okolicznościowe gadżety rozdawane podczas Święta Młodego Cydru w Lublinie. Bardzo cenię sobie pracę w Ambrą i swobodę twórczą, jaką dostałem. W ogóle ani razu przez ten rok nie czułem, że robię coś wbrew sobie, głównie dzięki zaufaniu zleceniodawców.



We wrześniu wyjście do ludzi - warsztaty komiksowe z dziećmi w Muzeum Warszawskiej Pragi (niestety nie mam zdjęć) i konsultacje społeczne w sprawie rowerów miejskich Veturilo. Na potrzebę konsultacji musiałem wyciągnąć z szuflady tablet graficzny, który wygrałem podczas bitwy komiksowej trzy lata temu, a z którego nigdy nie korzystałem. Musiałem w dwa miesiące nauczyć się posługiwać tą zupełnie nową dla mnie technologią i zachwyciłem się możliwościami, zwłaszcza jeśli chodzi o efektywność pracy. 




Foto z konsultacji: Konsultacje Społeczne Warszawa

Potem jeszcze przygotowałem dla Zarządu Dróg Miejskich krótki komiks instruktażowy dla rowerzystów, który będzie umieszczony na mapkach turystycznych. Pozytywnie mnie zaskoczyło, że zgodzili się na moje dość makabryczne podejście - zależało mi na tym, by było trochę śmiesznie i trochę strasznie, by czytelnikowi zostało w głowie. Nie ma nic gorszego niż mdły (a przez to ulatujący od razy z pamięci) przekaz o bezpieczeństwie. Zresztą w Australii wychowywany byłem na uznanych na całym świecie naturalistycznych kampaniach, np. "If youdrink and drive, you're a bloody idiot".


Podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi komiks do scenariusza Jana Mazura z moimi rysunkami, Contra entropiae, został wyrózniony (można przeczytać go w całości TU), a okładka mojego autorstwa zdobiła nowe wydanie Planety uciętych kończyn Łukasza Mazura.

Kolory na okładce położył Łukasz. Praca wkrótce będzie dostępna do kupienia w Artkomiks!

Skończyłem też już pierwsze 33 strony szkicu konceptualnego mojego nowego albumu, adaptacji jednej z powieści Olgi Tokarczuk. Czekam na zielone światło od wydawcy, Wojtka Szota, i działam dalej. Jeśli mój pomysł na adaptację przejdzie, to szykujcie się na coś zupełnie wyjątkowego - dla mnie adaptacja ma sens, jak wchodzi w dialog z pierwowzorem, jednocześnie dając czytelnikowi coś zupełnie nowego. Kopiowanie do innego medium dla samego kopiowania jest pozbawione sensu.



Już nie wspominam o wszystkich małych zleconkach i wykładach, które urozmaicały mi czas. Mogę tylko powiedzieć, że jestem zadowolony. Ciężka praca, dobra sieć kontaktów (w tym nieocenionej żony), kilka zbiegów okoliczności i jeszcze raz ciężka praca - owocują.

Na zakończenie serwuję teledysk, z którego pochodzi tytuł wpisu. Czas zaczynać nowy rok!




2 komentarze:

Michał Misztal pisze...

Gratulacje Daniel! Tak trzymaj!

Jarek Obważanek pisze...

„Ciężka praca, dobra sieć kontaktów, kilka zbiegów okoliczności i jeszcze raz ciężka praca - owocują”. 100% zgody!