BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

wtorek, 12 lutego 2008

J. P. Sartre starający się zrobić dobrze artystom

Jak dziecko jestem. Założyłem bloga i co 15 minut włączam go, by zobaczyć jak wygląda, czy coś się zmieniło, potem oczywiście rundka po forach i innych blogach, a potem próba robienia czegoś innego. W ramach walki z nowym nałogiem odcinam się (tak troszkę) od wszystkiego związanego z komiksami, a tym bardziej z moim, na kilka dni.

Dzięki temu mogę podzielić się z Państwem innym moim tworem, esejem światopoglądowym. Jako że studiuję na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, mamy przedmiot o nazwie estetyka. W ramach tego przedmiotu trzeba było napisać wypracowanie semestralne na podstawie lektury z listy. Dało to mi idealny pretekst do spisania przynajmniej zarysu światopoglądowego. Zresztą "Powidok" też jest takim zarysem.

Komiks jednak powstawał w przeciągu ostatnich czterech lat, gdzie wiele myśli dopiero sie klarowało, zresztą chciałem te myśli wyrazić jak najprzystępniej, co oczywiście zaowocowało pewnym populistycznym tonem "Powidoku". Używam tam pojęć, np. "Sztuka", które nie powinny istnieć w rozumianym przez nas współcześnie znaczeniu. Dlatego wspomniałem we wczorajszym wpisie blogowym o tym, że mój debiut to tylko początek dyskusji. Wiele koncepcji, które tworzą szkielet światopoglądowy zwłaszcza drugiej połowy komiksu są raczej nie do odczytania bez dodatkowego komentarza. Dlatego prezentuję w odcinkach pierwszy z takich dodatkowych komentarzy, pracę p.t.

DZIEŁO SZTUKI czyli JEAN PAUL SARTRE STARAJĄCY SIĘ ZROBIĆ DOBRZE ARTYSTOM
Wszelka nauka opiera się na umowności, zaczynając od samej umowności języka, poprzez własny metajęzyk, zależny od dziedziny, kończąc na próbie sprowadzenia czegoś pozaludzkiego, czyli czegoś istniejącego niezależnie od świadomości ludzkiej, do zrozumiałego i podporządkowanego prawom systemu. Nauki ścisłe dają nam pozór wiedzy, gdyż pozwalają nam na swój użytek ujarzmiać naturę. Nie wdawajmy się w rozmowę o postępie, ale faktem jest, że człowiek w tej chwili potrafi zbudować dzidę, jak i rakietę, ale już człowiek pierwotny nie mógłby zbudować tego drugiego. Z innej strony, czy psycholog współczesny miałby aż taką trudność w porozumieniu się z Eurypidesem, psychologicznie trafnym i uniwersalnym dramaturgiem greckim? Czy współczesny esteta i Platon nie mogliby zasiąść do wspólnej biesiady? Oczywiście istniałyby pewne bariery nomenklaturowe, ale czy takie też nie istnieją pomiędzy dzisiejszym estetą a człowiekiem z ulicy, który wtajemniczony już, a posiadający pewną inteligencję, może dość swobodnie z tym pierwszym konwersować?

Psychologia w swej naukowej formie jest niby utylitarna, ale skutki leczenia często są niewymierne, leczenie jest zindywidualizowane, zależne od tak wielu czynników, że praktycznie nie do ogarnięcia. To co mamy mówić o estetyce? Kiedy nie można nawet zdefiniować czym się właściwie zajmuje. Nawet starające się ująć to zjawisko w jak największej swej pełni definicje, takie jak Władysława Tatarkiewicza (mowa o definicji sztuki, bez której nie możemy zacząć mówić o estetyce w rozumieniu dzisiejszym), są ulotne i starczają co najwyżej na kilka lat. Psychologia bada procesy psychiczne człowieka. Jak zauważyliśmy, mimo zmian technologicznych i ewolucji, człowiek specjalnie nie różni się od tego, którego znamy choćby ze sztuk Eurypidesa, nie potrzebujemy didaskaliów, by tamtego zrozumieć.

Estetyka, z kolei, uzależniona jest od postępów technologicznych, od biegu historii i od zmiennych mód. Przyjrzyjmy się wspomnianej definicji Tatarkiewicza:

Dzieło sztuki jest odtworzeniem rzeczy bądź konstrukcją form, bądź wyrażaniem przeżyć, jednakże tylko takim odtworzeniem, taką konstrukcją, takim wyrazem, jakie są zdolne zachwycać bądź wzruszać, bądź wstrząsać.

A teraz pomyślmy o współczesnej grze komputerowej. Odtwarza znane nam rzeczy, dzięki czemu możemy rozeznać się w świecie gry, ale i tworzy nowe formy. Postacie w grze wyrażają przeżycia, czy to podczas samej akcji, czy w filmowych przerywnikach, a jednocześnie gra wyzwala w graczu przeżycia i pozwala je wyrażać. Zachwyca pejzażami nieznanej planety, wzrusza śmiercią bohaterki, którą ratowaliśmy od hord obcych przez dwie godziny, wstrząsa odkrytą tajemnicą, skrywaną przed nami od początku naszej misji. Niezależnie od naszego nastawienia do gier komputerowych, zostajemy poddani powyższym procesom psychicznym, jeśli tylko zasiądziemy do gry, nawet wbrew naszej woli – czy będzie to dziecko, czy starsza pani, która ledwo rozróżnia przyciski, ale już podekscytowana woła do wnuczka.

Czy mimowolne, albo nawet często z własnej woli ustawienie się przed "Czarnym kwadratem na białym tle" Malewicza, wyzwoli te same reakcje? Może pierwsza połowa definicji się sprawdzi, ale czy druga też? Czy obraz spełni kryteria? Nie liczę głosu grupki wtajemniczonych, którzy i tak nie zachwycą się samym obrazem, a raczej faktem, że dane im było zobaczyć ten legendarny relikt na żywo?

c.d.n

Brak komentarzy: