BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

wtorek, 22 marca 2011

Zmiana percepcji czasu i tożsamości w wyniku nowego przełomu technologicznego - część VIII

Jako że znów długo milczałem, przypominam że wpis ten jest kontynuacją 1., 2., 3., 4., 5., 6. i 7. części teoretycznej części mojej pracy dyplomowej.

Jeśli miałbym opisać misję, która przyświeca mi w twórczości, na pewno istotnym punktem jest unaocznianie błędnego pojmowania naszej rzeczywistości z podziałem na część wirtualną i realną jako opozycyjne sfery, gdzie wirtualność jest tworem obcym i niebezpiecznym. Wydaje mi się, że dość jasno wyraziłem się na ten temat w końcowym rozdziale pierwszej części tej pracy. Temu też służył komiks 01010011 01101101 01101001 01110100 01101000. Drugim ważnym punktem jest walka z dziewiętnostowiecznym pojmowaniem tej części kultury zwanej "sztuką". O tym trakują i Zapętlenie, i ta praca. Dla tych z Was, którzy żyją w sieci, druga część pracy może wydawać się mało (jeśli w ogóle) odkrywcza, bo macie do czynienia z opisywanymi zjawiskami na codzień. Z kolei wielu studentów Akademii broni się przed "nowymi mediami" i woli tkwić w świecie efemerycznych zdarzeń, do których dostęp na tylko 20 osób; wystaw przygotowywanych bez rozgłosu, nieudokumentowanych; woli wierzyć że tworzą rzeczy odkrywcze, trudne i niezwykłe, kiedy pierwszy lepszy internetowy mem poradził sobie z podobną problematyką z większą siłą rażenia już kilka lat wcześniej.

Paradoks tej pracy polega na tym, że umieszczona jest na blogu, który czytają ludzie egzystujący w sieci, a jako dyplom została przeczytana wyłącznie przez mojego pomotora. Studenci będący na obronie znali ją jedynie z tytułu i z krótkiego synopsis.

Mimo wszystko mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział okaże się dla wszystkich zaglądających tu interesujący. Oparty jest na pracy zbiorowej przygotowanej przez grupę badawczą SWPS - Młodzi i Media, która powinna stać się lekturą obowiązkową w gimnazjach, jeśli nie podstawówkach. Postanowiłem, czyniąc ją trzonem drugiej części swojej pracy, dołożyć swoje trzy grosze do jej propagowania. I polecam wszystkim ściągnięcie pierwowzoru, wydrukowanie sobie i poczytanie w wolnych chwilach.


2.1. Słownik wyrazów obcych

Żeby pełniej zrozumieć aktualny obraz świata potrzebny jest nowy aparat pojęciowy. Do użytku powszechnego trafia z każdym rokiem wiele nowych nazw aplikacji internetowych i urządzeń technicznych. Najtrudniej jednak znaleźć pewną bazę pojęć opisujących zjawiska medialne i społeczne. Zwłaszcza, że każdy zainteresowany tą tematyką posługuje się różnymi pojęciami. Czasem jest to kwestia subtelności językowych. Posłużyłem się w tej pracy terminem „przebodźcowienie” do określenia stanu przesytu bodźcami, głównie w kontekście zalewu informacjami związanego z korzystaniem z nowych mediów. Ostatnio jednak trafiłem na tekst naukowca określającego to samo zjawisko jako „przebodźcowanie”. Czas pokaże, która forma się przyjmie.

Gorzej jest z tworzeniem bardziej skomplikowanych pojęć, często aforystycznych, np. „tożsamość typu insert”. Każdy propaguje swoje pojęcia, mając nadzieję, że wejdą do użytku powszechnego. Co ciekawe, często najbardziej kuriozalne określenia trafiają do powszechnego użycia i do słowników. Przykładem jest „meat-space” – przestrzeń mięsna, określenie oznaczające realny świat, w opozycji do wirtualnego. Z drugiej strony, jest to bardzo ciekawa kwestia, że do „realu” stworzono opozycję w postaci świata wirtualnego, która ostatecznie posłużyła jako punkt wyjściowy do opozycji, jaką jest przestrzeń mięsna. Znamienne to w świecie, w którym coraz bardziej doskwiera w realnych czynnościach brak klawiszy „Ctrl+Z” (klawiszowy skrót do funkcji „cofnij zmiany” w wielu programach komputerowych).

W opublikowanym przez Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej w 2010 roku raporcie „Młodzi i media”, w którym zebrane są dane z trwających wiele miesięcy badań etnograficznych nad polską młodzieżą korzystającą z nowych mediów, pada wiele bardzo interesujących pojęć. Chciałbym w tym miejscu przytoczyć niektóre z nich, przybliżając już własnymi słowami pewne zjawiska, jakie za nimi stoją. Na pewno tylko garstka tych pojęć się przyjmie, niektóre pod innymi nazwami, ale raport SWPS jest bardzo istotnym wkładem w badania nad współczesną kulturą i jak przystało na taki tekst, jest do ściągnięcia darmowo w sieci.

Pojęcia podane niżej nie są ułożone alfabetycznie. Następują raczej po sobie w ramach luźnej struktury, gdzie jedno pojęcie ułatwi zrozumienie następnych.

Afordancje – użytki, jakie można zrobić z danej technologii lub architektury komunikacyjnej. Inaczej rzecz biorąc, wszystkie możliwe, planowane i nie, zastosowania danego urządzenia lub aplikacji. Przykładowo, telefon komórkowy spełnia też rolę odtwarzacza muzyki, aparatu, kalkulatora, ale i też latarki. Wiele internetowych aplikacji jest odpowiednio skonstruowana, by użytkownicy sami wymyślali nowe zastosowania. Widać to chociażby po blogach, które bazując na konkretnym schemacie (notki wyświetlane od dołu ku górze w ramach aktualizowania) i prostym silniku, stały się zróżnicowane nie tylko tematycznie (dzienniki osobiste, kolumny felietonistyczne), ale i pod względem zastosowań. Mogą być ascetyczną w wyglądzie, pozbawioną słów fotogalerią, jak i forum dyskusyjnym, gdzie blogger w ramach notki podaje pewien temat, a w strefie komentarzy ma miejsce największa aktywność i to ze strony czytelników (którzy stają się tym samym uczestnikami bloga, jego współtwórcami).

Remediacja – relacja między starymi a nowymi formami komunikacji. Nie jest to termin ograniczony wyłącznie do obecnych przemian, a do technospołecznych zmian w ogóle, czy wtedy, gdy druk narzucał narracyjne i wizualne postrzeganie świata, czy kiedy nadeszła era radia, a potem telewizji. Remediacja nie jest relacją stałą lub odbywającą się poza ludzkimi działaniami, lecz jest produktywna. W wyniku zaangażowania ludzkiego i odkrywania kolejnych afordancji danych mediów powstają „nowe formy estetyczne, nowe rodzaje wspólnot i nowe rodzaje podmiotowości”.

Cyfryzacja – stare media remediowane są w formy cyfrowe. Nie chodzi tu wyłącznie o aspekt techniczny (zdjęć cyfrowych zastępujących wydrukowane na papierze, etc.), tylko, a nawet bardziej, o aspekt społeczny. Świat rządzi się teraz logiką mediów cyfrowych. Żeby coś miało wartość, żeby w ogóle szerzej zaistniało, musi być łatwo rozpowszechnialne, łatwo kopiowalne. W cenie jest wypowiedź w formie cyfrowej, którą można skopiować i wkleić (pewne serwisy opierają się na tym procederze). Czytając kiedyś pracę, było się skazanym na przypisy. Ilu ludzi tak naprawdę wykazuje inicjatywę, by szukać, po nitce do kłębka? W tej chwili każdy cytat na blogu lub informacja w Wikipedii odsyła hiperłączem do materiału źródłowego, z którym można zapoznać się natychmiast. A jeśli interesuje nas tylko konkretny fragment, klawiszami ctrl+f otwieramy opcję wyszukiwania fraz. Różewicz opisywał nader często występującą niegdyś sytuację, kiedy to pisarz, szukając właściwego cytatu, grzązł na całe godziny w książkach, bo nie pamiętał na której stronie, lub co gorsza – w której publikacji – znajdowało się potrzebne mu zdanie. Co prawda wielu ludzi wciąż nie korzysta z oferowanych współcześnie zastosowań, ale wracamy tym samym do kwestii horyzontu sieci, który w miarę upływu czasu nie będzie tyle rozszerzany, co przesuwany na inny obszar. Gdy media papierowe zaczną pełnić zupełnie marginalną rolę w kulturze, problem Różewicza zniknie z horyzontu zupełnie.

Współ-internet – wspólny i oswojony przez lokalną grupę wycinek globalnej sieci. Pojęcie podstawowe, bo związane z wnioskiem bardzo innym od wysnuwanych przez wielu badaczy Internetu, zwłaszcza z pierwszego okresu powstawania sieci, kiedy snuto wiele utopijnych lub dystopijnych fantazji na jej temat. Okazuje się, że sieć służy głównie do pogłębiania relacji już istniejących, z osobami znanymi fizycznie. Grupa znajomych wytwarza pewien język zrozumiały tylko dla niej (wybór cytatów z popkultury znany przez wszystkich należących do grupy, pewne wspólne zainteresowania, miejsca, które w sieci odwiedzają lub funkcje, które w grupie pełnią). Widzę to dobrze na przykładzie twórców komiksów w Polsce, rozproszonych po całym kraju. W roku 2008 nastąpił wśród nich boom na blogi. Większość publikujących obecnie twórców ma przynajmniej jednego bloga, dzięki któremu są w ciągłym kontakcie z czytelnikami i na którym umieszczają bieżące informacje o swojej działalności i planach. W roku 2009 z kolei praktycznie wszyscy ci ludzie założyli konta na Facebooku (dodając się nawzajem do znajomych). Wielu również założyło konta na Twitterze (gdzie poza znajomymi wpisy mogą czytać wszyscy zarejestrowani fani danego twórcy). Te trzy platformy są sprzęgnięte ze sobą (napisawszy notkę na blogu, twórca na Twitterze informuje przebywających tam na żywo ludzi z całego kraju, że mogą ją przeczytać), tak samo czyni na Facebooku, z którego dotrą na bloga ci akurat nie przebywający w danej chwili przy komputerze.

Horyzont sieci – zbiór uświadamianych przez daną osobę możliwości korzystania z aplikacji internetowych. Tak jak w świecie realnym, tak i w wirtualnym potrzebna nam jest pewna wiedza i doświadczenie (Kompetencje), które pozwalają nam dotrzeć do zasobów, jakich potrzebujemy i odpowiednio z nich korzystać. W raporcie „Młodzi i media” podany jest przykład chłopca, którego pasją jest szukanie w sieci informacji o Formule Jeden. Gdy jednak badacze zobaczyli na żywo, jak jego pasja realizowana jest w praktyce, okazało się, iż jego „poszukiwania” ograniczają się wyłącznie do regularnego odwiedzania witryny sportowej platformy Onet.pl, gdyż nie wiedział, że istnieją inne portale poświęcone podobnej tematyce. Horyzont sieci nie jest tylko kwestią wiedzy, ale i zrozumienia pewnych obyczajów. Tak samo, jak odwiedzając kraj o całkowicie odmiennej kulturze musimy otworzyć się na nowe doświadczenia, tak często musimy przeobrazić nasze podejście do pewnych zjawisk w Internecie, by móc je w pełni zrozumieć. Tak jest w przypadku blogów. Jeśli jest się do nich uprzedzonym, uważając je za pamiętniki pensjonariuszek, nie uda się trafić na jedną z ważniejszych stron propagujących polską muzykę alternatywną, która korzysta z silnika blogowego (39). A to właśnie takie strony, jak „We are from Poland” kumulują w jednym miejscu informacje o ciekawych zjawiskach, których nie opłaca się promować w szeroko dystrybuowanej prasie lub na stoiskach w Empikach. Prowadzi to do tego, że mając wąski horyzont sieci, a jednocześnie pragnąc znaleźć ciekawą muzykę i odwiedzając w tym celu Empik, jest się niezadowolonym, że „w dzisiejszych czasach nie ma czego słuchać”. Dlaczego młodym zespołom bardziej miała by się opłacać promocja w zakamarkach Internetu, niż próba dotarcia na widoczne dla wszystkich stoiska Empiku? Szerzej się temu przyjrzymy w rozdziale „DIY”.

Korzystanie zapośredniczone. Nie musimy sami być podłączeni do sieci, by w niej być. Pośrednio w nowej sytuacji medialno-kulturowej uczestniczą osoby, którym znajomi ściągają filmy lub ktoś sprawdza w Internecie rozkład autobusów. Istotne w tym są nowe wzorce zachowań, a nie bezpośredni dostęp do mediów. Proszenie kogoś o ściąganie ulubionego serialu i oglądanie go, kiedy nam będzie wygodnie, niezależnie od ramówki telewizyjnej, wpasowuje się we wzór nowych zachowań.

Semipubliczność – obecny pejzaż społeczny, jak nigdy wcześniej, wyciąga ludzi na widok publiczny. Korzystając z przenośnych telefonów, wpięci w sieć, stajemy się teledostępni i teleobecni (obecni i dostępni na odległość). „Dla młodszego pokolenia teleobecność i teledostępność jako podstawowe wymiary egzystencji są równie oczywiste jak dla wcześniejszych generacji identyfikacyjna doniosłość spojrzeń innych, odbicia w lustrze czy rozległości towarzyskich sieci” (40). Włączeni w sieć stają się omnipotentni (mają dostęp do wszystkiego i wszystkich w sieci zgodnie z horyzontem sieci), ale i znajdują się w sytuacji nieustannej ekspozycji (41). Odsłonięcie to nie jest jednak w pełni publiczne. Jesteśmy pochowani w różnych zakamarkach sieci. Do mojego bloga docierają ci wiedzący coś o mnie (moi znajomi i czytelnicy) lub szukający słów kluczy, które pojawiają się w moich tekstach (wąska grupa interesująca się komiksem, filozofią, komunikacja międzyludzką). Jednocześnie to ja mam kontrolę nad swoim wizerunkiem – odsłaniam tyle, ile uważam za stosowne (czasem jest to poczucie złudne, bo można odsłonić więcej niż się chce i narazić się bliskim lub co gorsza, obcym szukającym taniej sensacji). Pomijając te kwestie, dla wielu natrafiających na dane o nas w sieci, jesteśmy w potoku ludzi tam się znajdujących albo zbyt hermetyczni (to co piszemy i pokazujemy zrozumiałe jest wyłącznie dla pewnej grupy znajomych lub zaznajomionych z tematyką tego, co zamieszczamy), albo po prostu nieinteresujący (szukając artykułów na dany temat mogę trafić przez wyszukiwarkę na czyjąś stronę, ale po szybkich, często kilkusekundowych oględzinach, uznać ją za nie odpowiadającą mi i wyjść z niej, nie rejestrując kto jest za nią odpowiedzialny).

Hipertowarzyskość to w raporcie „Młodzi i media” pojęcie oznaczające ciągłe przebywanie wśród ludzi dzięki komunikatorom, portalom społecznościowym, etc, ale i teza, że w takim stanie przebywa obecnie coraz większy odsetek ludzi (zwłaszcza młodych). Związane jest to z inną tezą stawianą w raporcie – z dezindywidualizacją. Istnienie w lokalnych wspólnotach sieciowych, wytwarzanie bardzo konkretnych, hermetycznych systemów znaków, które trzeba znać, by w danej grupie być, coraz więcej aplikacji wymagających grupowej aktywności, doprowadza do tego, że z jednej strony młodzi mają coraz większe możliwości w realizowaniu swoich pasji, niezależnie od narzuconych przez instytucje ról społecznych (co z kolei pociąga za sobą dezinstytucjonalizację), z drugiej – docierając do podobnych do siebie jednostek, sprzęgają się z nimi w twór zamazujący dawne granice ja/my, moje/nasze, prywatne/wspólne. W tym samym czasie wyostrzają się granice nasze/ich, my/oni. Internet i realny świat idą w kierunku wytwarzania małych plemion i nisz, urzeczywistniając hasło „globalnej wioski”.

Prezent. Mówi się, że „liczy się pamięć”. Nigdy słowa te nie były prawdziwsze, niż teraz, gdy zdecydowana większość prezentów, jakie się daje, albo nie istnieje w postaci fizycznej, albo są zupełnie darmowe i dostępne każdemu. Wklejone w trakcie rozmowy w komunikatorze hiperłącze do teledysku na serwisie YouTube (42) lub podarunek w grze online (znaleziony w komnatach lochu drogocenny miecz, który się oferuje komuś z drużyny graczy) są dowodem właściwego odczytania gustu muzycznego w pierwszym przypadku, a dowodem uznania dla innego gracza albo przykładem własnej umiejętności gry zespołowej w przypadku drugim. Komentarz na czyimś blogu lub kliknięcie na opcję „Lubię to zdjęcie” w czyjeś galerii na Facebooku są dowodem zainteresowania. Zazwyczaj liczą się prezenty dawane przez bliskich (fizycznie znanych osób lub przynajmniej dobrze znanych z Internetu), choć dla niektórych uznanie anonimowych tłumów dla ich filmu na YouTube świadczy o ich powodzeniu, statusie lub wartości ich twórczości.

Otwartość – obniżenie progu dla ekspresji twórczej. Nowe media pozwalają każdemu wypowiedzieć się w danej kwestii albo za pomocą twórczości w klasycznym tego słowa znaczeniu (za pomocą obrazu, piosenki), albo w ramach dyskusji. Każdy ślad działalności w sieci zostaje zarejestrowany – każdy komentarz pod pracą w galerii albo wypowiedź na forum dyskusyjnym. Na platformach typu Deviantart (43) zarejestrowani są użytkownicy, którzy nie pokazują żadnych prac plastycznych, a wyłącznie komentują prace innych. Niektórzy swoją ciężka pracą na tym polu zostają uznanymi przez innych użytkowników platformy krytykami, których uwag warto słuchać, albo których gusta warto śledzić.

Refleksyjność – wbrew obawom o coraz niższy poziom intelektualny młodzieży, ich coraz większemu materializmowi i braku pasji, z raportu „Młodzi i media” płynie wniosek, że rozwija się dzięki sprzęgnięciu ludzi i mediów silne poczucie refleksyjności. Jesteśmy w swoich grupach znajomych odsłonięci na przekazy związane z „ja” innych i sami się tymi przekazami dzielimy. Piszemy w opisach na Gadu-Gadu, Facebooku lub w krótkich tekstach na Twitterze jak się obecnie czujemy lub co robimy. Czytając podobne opisy reagujemy na nie działaniem (piszemy do danej osoby, np. z pocieszeniem) albo wewnętrznie (cieszymy się, że nie tylko my mamy takie, a nie inne przeżycia). Dzielimy się ze znajomymi zdjęciami, wracając ciągle do wspomnień, komentując je, poznając z różnych stron (pod zdjęciami w galeriach na Facebooku powstają często długie dyskusje związane z dana sytuacją – kto tam był, co się właściwie wydarzyło, kogo nie było i dlaczego). Nowe technologie pozwalają na uzewnętrznienie gustu nie tylko dzięki subiektywnym opisom, ale też dzięki algorytmom. Serwis Last.fm (44), który zapisuje dane o piosenkach, jakich słuchamy na naszym komputerze, podaje statystyki tego jakich wykonawców słuchamy, jakie gatunki lubimy i co może nam się spodobać. Statystyki te, ogólnodostępne, pozwalają na poznawanie innych o podobnych gustach i powrót z algorytmu do wymiany interpersonalnej.

Wizualność – kultura nowych mediów to według raportu „Młodzi i media” kultura wizualna. Wniosek ten płynie głównie z faktu, że interfejs monitora i telefonu działa na zasadzie obrazu. Jednakże nie do końca się z tym wnioskiem zgadzam i przychylam się bardziej do obserwacji McLuhana, że powracamy do kultury audialnej (45), jak to było w początkach cywilizacji i wciąż jest wśród społeczeństw zimnych , zastygłych w czasie (46). Jak powiedzieliśmy w pierwszej części pracy, w kulturze audialnej wszystkie bodźce dochodzą na raz, nie ma wartościowania planów i układania narracji. Mimo, że faktycznie większość przekazów obecnie funkcjonuje na zasadzie tekstu i obrazu, bardzo często połączone jest to z muzyką lub słowem mówionym (wszelkie audycje, programy informacyjne, seriale, etc.). W następnym rozdziale będzie mowa o puentylistycznej czasoprzestrzeni, jaka według Zygmunta Baumana obecnie funkcjonuje (47). Świat zmienia się w bazę danych. Teraźniejszość może być prawie że dowolnym punktem z przeszłości, a czasem nawet przyszłości ze względu na to, że mamy nieograniczony dostęp do archiwów wiedzy, którymi możemy manipulować. Jedną z głównych jednostek informacyjnych w dzisiejszym świecie jest meme (48), rozprzestrzeniający się jak wirus pakiet danych (memem były np. żarty o Chucku Norrisie).

Należałoby znaleźć właściwe określenie odpowiadające temu stanowi rzeczy – światowi odchodzącemu od linearności, narracyjności na rzecz kawalkady bodźców, wizualnych i audialnych, a pewnie niedługo i dotykowych. Skupmy się na razie nie na nazewnictwie, a na doświadczalnej formie, jaką przybiera świat.


34) Blog Kuby Dąbrowskiego, http://kubadabrowski.blogspot.com/
35) Kominek, http://kominek.blox.pl/html
36) Młodzi i media, Warszawa 2010, s. 6.
37) Bash, http://bash.org.pl/latest/
38) Tadeusz Różewicz, Czytanie [w:] Tadeusz Różewicz, Proza, tom III, Wrocław 2004, s. 257.
39) We are from Poland, http://www.wearefrompoland.blogspot.com/
40) Młodzi i media, Warszawa 2010, s. 36.
41) Młodzi i media, op. cit., s. 36
42) YouTube, http://www.youtube.com/
43) DeviantArt, http://www.deviantart.com/
44) Last Fm, http://www.lastfm.pl/
45) Por. Marshall McLuhan, op. cit.
46) Claude Lévi-Strauss, Rozmowy z Claude Lévi-Straussem [w:] Społeczeństwo spektaklu i Rozważania nad społeczeństwem spektaklu, Warszawa 2006, s. 237.
47) Bauman Zygmunt, Mal du Siècle? [w:] Młodzi i media, Warszawa 2010, s. 131
48) The daily meme, http://thedailymeme.com/what-is-a-meme/

2 komentarze:

Iwona pisze...

Dziś czuję się hipertowarzyska, zatem LUBIĘ TO kilkam na całej przestrzeni Twojego wywodu. Jokes aside, bardzo ciekawe i dobrze napisane. Pozdrawiam.

Kato pisze...

Fajne ujęcie horyzontu- nie patrzyłem na to w ten sposób wcześniej.