BLOG DANIELA CHMIELEWSKIEGO

.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Antyestetyzm polski jako jeden z najintensywniejszych ruchów artystycznych we współczesnej Europie Środkowej - wstęp do studium

Rozmawialiśmy wczoraj z Olgą o systemie edukacji w Polsce i w Australii. Mówiłem: U nas było zrównywanie - gdy omawialiśmy w klasie lekturę, ludzi inteligentniejszych sadzano z tymi, którym łączenie faktów szło oporniej. Olga westchnęła i powiedziała: w Polsce też tak było, co kończyło się tym, że ona musiała siedzieć w domu i pisać przez tydzień wypracowanie, bo wiadomo, że głupsza koleżanka nic nie doda, a będzie tylko przeszkadzała. No tak, mówię ja, tylko że w Australii wyglądało to trochę inaczej - tam gdzie mieliśmy rozwinąć skrzydła, to pracowaliśmy sami (np. wypracowania o geografii lub historii, które robiłem w postaci kilkustronicowych komiksów) albo w dobranych przez siebie grupkach (kiedy kręciliśmy krótkie formy filmowe - tak w ogóle, to piszę w tej chwili o szkole podstawowej, bo tylko do niej chodziłem "Down Under"). To sadzanie przeciwieństw odbywało się w klasie, przy nauczycielu, gdzie np. ja mogłem rozwijać umiejętność tłumaczenia trudnych kwestii w zrozumiały sposób, a kolega mógł ćwiczyć się w pokonywaniu lęku przed dopytywaniem się o niezrozumiałe dlań sprawy. Z podobnych założeń szkoła wychodziła, dając każdemu szóstoklasiście zerówkowicza, którym ten miał się opiekować. Były wspólne zajęcia organizowane przez nauczycieli, ale wytwarzała się też więź "międzypokoleniowa" i poczucie odpowiedzialności u szóstoklasistów.

W całym tym wstępie najistotniejsze są hasła "równość" i "wspieranie się". Równość zdrowo pojmowana. Przykładem egalitaryzmu źle pojmowanego jest - nie lubię używać klisz i stereotypów, lecz muszę jakoś, nawet abstrakcyjnie, ogarnąć temat - więc przykładem takim jest Polska. Już nie będę skupiał się na edukacji ani polityce, a na tym, co mi jest bliskie - estetyce.

Polska upodobała sobie antyestetyzm kryjący się pod maską aestetyzmu. Jaka w tym różnica? Że przykładowo za projektowanie domów w małych miejscowościach biorą się nie mający żadnej edukacji estetycznej ludzie, którzy chcą postawić dom, zasadzić przy nim drzewo i spłodzić dziecko do kompletu. I to jest neutralne i aestetyczne. Lecz nagromadzenie różnorodnych pomysłów, bez jakiejkolwiek odgórnej (bo o oddolnej w takich warunkach nie może być mowy) kontroli, stwarza nową jakość - antyestetyczną.

Stworzono monumenty, ba, całe miasta będące pomnikiem antyestetyzmu polskiego, bo uważam, że można by to podpiąć pod ruch w architekturze - największe jego nasilenie w latach 1990 - 2000, choć teraz już trwa w status quo i nie musi się rozwijać. Wystarczy,  że trwa. By nie być gołosłownym - zapraszam do takiego miasta-pomnika, Mińska Mazowieckiego.

Antyestetyzm polski nie ogranicza się do oblepionych najkolorowszymi reklamami brzydkich biurowców z przed dekady lub dwóch. Teraz przeżywa boom w grafice użytkowej.

Kilka tygodni temu śmialiśmy się ze znajomymi na Fejsbóku z wspaniałego pomysłu Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, by to sami studenci zaprojektowali swoje logo. Galerię prac można oceniać na wspomnianym FB


Powyżej prezentuję moją ulubioną mdłą i bezpomysłową pracę - subtelną a zarazem dosadną - czystą, bo bez trójwymiarowych wybuchów w tle, jednocześnie czytelną - doskonały przykładu aestetyzmu, który w zetknięciu z pozostałymi logotypami w galerii tworzy jedno, zlewające się i przelewające antyestetyczne monstrum.

Dziś komentowane głośno jest logo Roku Korczaka. Bo brzydkie, mówią graficy. A co na to internauci?

Hannes_k pisze:
Bez przesady - logo wcale nie jest złe !! Czyżby komuś nie dano zarobić ciężkich pieniędzy na doborze czcionki i teraz ten ktoś podnosi wrzask? 

Wtóruje jej Kirdan 1:
Jasne jak słońce! "Prawdziwi" artyści-graficy z pięcioma glejtami i ośmioma certyfikatami nie mogą po prostu ścierpieć, że nikt się do nich nie zgłosił proponując pół bański za logo. A kysz! 

Koloratura dodaje:
Też tak uważam, a jego dziecinność jest - w tym wypadku - zaletą. 

Ja już nie będę dalej słownie komentował samego projektu. Podzielę się tylko obrazem, jaki ja widzę, gdy patrzę na twarz poczciwego Pandoktora:


Ok, ja rozumiem, że dzieci wybrały Korczaka, i że to miło dać studentom decydować o pewnych aspektach uczelni. Ale ja, jako absolwent ASP, czyli nie ukrywajmy - intelektualna niedołęga - nie idę ze swoją pracą magisterską do IKaPu i nie wygłaszam jej w auli przed studentami, bo jest naukowo wątpliwa, błaha, oczywista i merytorycznie się rozłazi. Była przeznaczona dla studentów ASP, a wrzucona tutaj w ramach ciekawostki. Tak samo władze UW, które wpadły na świetny pomysł galerii, nie powinny robić z Instytutu pośmiewiska. I wracam do wstępu tego eseju - równość w sensie, że każdy ma prawo do robienia tego samego, powinna być korygowana przez kontrolę kompetencji. 

Studenci UW chcą zrobić swoje loga? Super! Ale niech zostanie zorganizowana międzyuczelniana komórka do takich spraw. Studenci ASP mogliby ćwiczyć jak to jest pracować ze zleceniodawcą, który ma jakieś oczekiwania, oni byliby oceniani przez swoich profesorów przy "projektowaniu na zamówienie", a potem z tej puli studenci IKP, którzy zapisali się uprzednio do grupy "zleceniodawców", wybraliby ostateczne np. 5 logotypów, które to ostatecznie byłyby pokazywane na Fesjbóku do oceny. A w następnym roku inny wydział UW z następnym rocznikiem studentów Akademii by to samo przerabiał.

Podobnie mogłaby wyglądać sytuacja z logo Roku Korczaka. Można by zaprosić młode studio graficzne (w sensie dosłownym - młodych ludzi), które by poprowadziło zajęcia dla dzieci, efektem czego powstałoby kontrolowane przez specjalistów, wybrane przez najmłodszych, logo. Takie zajęcia nie powinny być prowadzone po polsku, czyli:

Lekcja 1.
Ktoś ze studia graficznego - Dzień dobry, dzieci.
Dzieci - Dzień. Dob.Ry!
Ktoś ze studia graficznego - Widzicie to? To jest Comic Sans. Comic Sans jest do dupy! Jeśli użyjecie kiedykolwiek Comic Sans to nie przyjdzie do Was Mikołaj, a wasza świnka morska umrze na gangrenę.
Dzieci Głośny płacz i trauma do końca życia

Zamiast tego dzieci mogły by się uczyć o zależnościach formalnych w sposób dla nich odpowiedni. I niech nikt mi nie wyskakuje z tym, że to za trudne, bo my (Australijczycy) jako dwunastolatkowie uczyliśmy się montażu filmów i układania spójnych fabuł z początkiem, rozwinięciem i końcem.

I na tym też dziś zakończę. Dziękuję za uwagę.

6 komentarzy:

titos2k pisze...

http://www.minsk-maz.pl/aktualizacja/data/banery/mosir.jpg klikłem na mińsk i dostałem w mordę tym.

Daniel Chmielewski pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Olga Wróbel pisze...

W jednym poście obraziłeś moje rodzinne miasto i moją alma mater. Well done, sir.

SStefania pisze...

Strasznie odstraszający tytuł posta, a szkoda, bo bardzo rzeczowy, zwięzły i interesujący. Wróżę tej przeróbce z me gusta karierę na zupach, w końcu młodzież lubi me gusta.
Also, co do tych komentarzy internautów: wręcz uwielbiam, gdy na jakiś temat wypowiadają się ludzie niemający pojęcia o czymś. Wmawia się ludziom, nie wiem, chyba w szkole, że sztukę każdy przeżywa personalnie i każdy może oceniać i potem cała masa specjalistów narzekających na sztukę współczesną i artystów, mimo że nie mają bladego pojęcia o sztuce dawnej, ugh.
Uważam też, że ten Comic Sans to zawoalowany antysemityzm, COMIC SANSEM W ŻYDA. Tak, właśnie tak bardzo jestem zniesmaczona i oburzona (niestety, nie mam dzieci, żeby być Oburzoną Matką Iluśtam Dzieci).

miszczb@wp.pl pisze...

Chłopie, nie pisz takich rzeczy w Polsce, bo wszystkich wyobrażasz, choć to prawda co piszesz. Większość grafików i rysowników w Polsce to "natchnieni" amatorzy. U nas sie każdy zna na wszystkim z wyjątkiem chirurgii naczyniowej. W agencjach reklamowych na ogół pracują "mamtalenty", choć na usprawiedliwienie można dodać, że niektórzy absolwenci akademii wcale nie są tacy w pyte jeśli chodzi o grafikę użytkową. Od czasu jak przeczytalem, że LIbera bierze cztery klocki za plakat i prawie całość wydaje na podwykonawców (foty, modele itp) to nie mam pytań. Miałem ostatnio styczność z takim spaślakiem-amatorem co to "grafiką komputerową" się zajmuje, są to te rzadkie chwile kiedy myślę, że mimo miłości do człowieka jako takiego mam potencjał na seryjnego mordercę...

Dagmara Fafińska pisze...

Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.