Dziś odbył się wernisaż wystawy Olgi i mojej w UFIE. O szczegółach pisałem kilka dni temu. Dziś fotorelacja.
Pogoda była idealna, Asia Bordowa zaproponowała nam wystawienie prac na strychu, dotychczas zagospodarowanym tylko przez pająki. Jak zobaczyłem tę przestrzeń, wiedziałem że to miejsce dla nas.
Zabawa z cyklu Where's Olga?
Tędy się wchodziło.
A tak się stało i oglądało.
Przestrzeń wymogła na mnie nietypowe myślenie o ekspozycji, więc niektóre rysunki leżały, niektóre były przyklejone do ściany, niektóre wisiały, zaczepione tylko górnymi rogami do pochyłego sufitu.
Była też idealna półeczka na naszego zina.
Nasze prace będą do obejrzenia pewnie przez tydzień lub dwa jeszcze. W dolnej sali można z kolei zobaczyć prace wykonane podczas wieczornych jamów komiksowych z przełomu lipca i sierpnia.
Jest też zaangażowana i angażująca gra paragrafowa (na końcu akapitu masz wybór - lub nie - i idziesz do innego akapitu z właściwym numerem) dotykająca kwestii m. in. niechcianej ciąży, zmiany płci, gwałtu.
A tu uczestniczki i organizatorki (nie wszystkie) przy najlepszym cieście marchewkowym, jakie w życiu jadłem i przy pysznej lemoniadzie Olgi (składniki: woda, imbir, mięta z ogródka, cytryna, odrobina herbaty liściastej).
Prawie jak Nan Goldin.
1 komentarz:
Pięęknie! Takie wystawy DIY są świetne.
Prześlij komentarz