Piosenkę o tym tytule (bez nawiasu), muszę wyrzucić ze swojej Morrisseyowej playlisty, bo właśnie się zmarryowałem. Stałem się szczęśliwym mężem Olgi Wróbel, której przez ostatnie dwa lata byłem szczęśliwym wpierw partnerem, a potem narzeczonym.
Ślub udał się wyśmienicie - minimalistyczną oprawę zrównoważyli goście, którzy uczynili nam ten dzień wyjątkowym. Dziękujemy! Dziękujemy również Przemysławowi Surmie, twórcy naszego pięknego ślubnego zaproszenia. Oto i ono:
5 komentarzy:
Gratulacje.
Zaproszenie pierwsza klasa.
gratulacje :3 a plakat super!
Wszystkiego... [cdn.]
Najlepszego i gratulacje.
moje gratulacje:)
Prześlij komentarz